Thunberg mówiła też, że uważa ataki na nią za "zabawne". Zapewniła również, że chciałaby "wrócić do normalnego życia".
Nagranie z Gretą Thunberg, która w czasie szczytu ONZ rzuca "zabójcze spojrzenie" Trumpowi obiegło we wrześniu media społecznościowe. Trump wielokrotnie kwestionował ustalenia naukowców twierdzących, że człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych, wycofał też USA z tzw. porozumienia paryskiego, którego sygnatariusze zobowiązali się do działań zmierzających do zmniejszenia tempa wzrostu średniej temperatury na Ziemi.
Na pytanie co powiedziałaby Trumpowi, gdyby miała okazję z nim porozmawiać, Thunberg odarła: - Szczerze, nie sądzę, że powiedziałabym cokolwiek, ponieważ on nie słucha naukowców i ekspertów, więc dlaczego miałby wysłuchać mnie?
- Więc pewnie nie powiedziałabym nic, nie traciłabym czasu - dodała.
Pytana o wpis Trumpa, który na Twitterze sugerował, że ma problem z panowaniem nad gniewem i że powinna "pójść do kina z przyjacielem", Thunberg odparła, iż takie ataki na nią ją bawią, ponieważ "nic nie znaczą". - Sądzę, że coś jednak znaczą - świadczą o przerażeniu tym, że młodzi chcą doprowadzić do zmiany, której oni nie chcą - ale to tylko dowód, że coś robimy i że oni widzą w nas zagrożenie.