Cztery lata temu w kampanii wyborczej temat podwyżki kwoty wolnej od podatku od dochodów osobistych był jednym z najpopularniejszych, żeby nie powiedzieć: najważniejszych. PiS i Andrzej Duda obiecywali podwyżkę kwoty wolnej z 3091 zł do 8000 zł. Dla wszystkich podatników. I to od razu po wyborach. Taka podwyżka miała kosztować budżet 17 mld zł. Podwyżkę nakazał też Trybunał Konstytucyjny, który pod koniec 2015 r. uznał, że kwota wolna jest w Polsce za niska. Śmiesznie niska na tle innych krajów, które to rozwiązanie stosują. Co ważniejsze jednak, na tyle niska, że nawet osoby z dochodami mniejszymi od minimum egzystencji muszą płacić podatki. A to narusza konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej.
Czytaj także: Wyższe dodatki zamiast obniżki PIT
Od tamtej pory sytuacja niewiele się zmieniła. Osoby, które zarabiają bardzo mało, mają co prawda obiecane 8000 zł kwoty wolnej, ale jest to bardzo niewielka grupa podatników. Wraz ze wzrostem dochodów kwota wolna maleje. Znakomita większość podatników ma nadal 3091 zł kwoty wolnej. Natomiast osoby z wysokimi dochodami w ogóle ją straciły.
Nasza kwota wolna nie jest przy tym od lat waloryzowana. W innych krajach Europy kwoty wolne nie tylko są z reguły znacznie wyższe niż w Polsce, ale są też waloryzowane. Firma doradcza KPMG zebrała dla nas dane o kwotach wolnych w kilkunastu krajach Europy i przeliczyła je na złote. Na tym tle wypadamy blado: Niemcy – kwota wolna po przeliczeniu na złote to prawie 40 tys., Francja – przeszło 43 tys. zł, Szwajcaria – 57 tys. zł, Wielka Brytania – prawie 61 tys. zł. Więcej mają nawet bliższe nam kraje – Czechy prawie 4,2 tys. zł, Słowenia – niemal 35 tys. zł.