Na najmie mieszkań zarabia się coraz mniej. Nie opłaca się też trzymać pieniędzy w bankach. Pojawiają się więc co rusz nowe pomysły. Akademiki, aparthotele zaczynają wychodzić z mody. Teraz grupy osób skrzykują się i razem budują domy, by je sprzedać i zarobić.
Czy ma to przyszłość? Nie sądzę, choć nowy trend dopiero raczkuje i powinno dać mu się szansę. Dlaczego? Wiąże się z tym zbyt duże ryzyko. Na pewno dużo bezpieczniejszy jest zakup mieszkania i jego wynajęcie. Już samo znalezienie atrakcyjnej działki pod budowę to nie lada wyczyn. Tanich nieruchomości w dobrych lokalizacjach brakuje. Banki ziemi deweloperów świecą pustkami i każda atrakcyjna działka znika na pniu z rynkowej oferty. W polskich realiach nie jest też takie proste załatwianie formalności budowlanych. Potrafi trwać latami. Bywa, że nigdy nie udaje się zebrać kompletu niezbędnych decyzji. A wtedy klapa.
Inwestorzy mogą mieć też zwyczajnego pecha. Wystarczy jeden sąsiad, który za punkt honoru postawi sobie zablokowanie inwestycji, i długie lata trzeba będzie wycierać korytarze w sądach. Na budowie mogą się także pojawić nieprzewidziane sytuacje. Trudno o pracowników i tanie materiały budowlane. Wszystko drożeje. Ceny mediów idą w górę Za rok może się więc okazać, że potencjalne zysk zjadły podwyżki i ciężko wcześniej uciułane pieniądze utopiło się w ryzykowny projekt.
Nigdy też nie wiadomo, czy budowę uda się zakończyć w terminie i szybko załatwić formalności końcowe. Z tym również bywa różnie. Nadzór budowlany może znaleźć dziurę w całym lub dopatrzyć się uchybień. Na tym etapie także dochodzi do konfliktów z właścicielami sąsiednich nieruchomości.
I co jest niezwykle ważne – trzeba projektowi poświęcić czas. Każdy, kto budował dom, doskonale wie, ile czasu musiał poświęcić na wizyty w urzędach.