Od kilku dni sztabowcy Andrzeja Dudy i on sam przebąkują o tym, że w ostatnim tygodniu kampanii ma dojść do „bezpardonowego ataku wrogów na rodzinę kandydata Zjednoczonej Prawicy". Być może mierzą tę sytuację własną miarą, ale prawda jest taka, że sprawy dorosłych dzieci, w tym przypadku Kingi Dudy, nie powinny wpływać na sytuację kandydującego ojca, a ci, którzy mieliby prezydenta za to atakować, dobrze wiedzą, że elektorat liberalny i lewicowy zarzuty rodem z XIX wieku ma w głębokim poważaniu. Chyba że uznamy, iż jedynym problemem jest elektorat ekstremalnie konserwatywny i tylko on się liczy. On jednak i tak, niezależnie od tego, jaki byłby wybór życiowy dorosłej córki prezydenta, wierzy w niego tak głęboko, że prezydent mógłby „po pijanemu zakonnicę przejechać (na pasach)", a i tak czcić go będzie jak relikwię.
Dorosłe dzieci polityków często sprowadzają na nich zmartwienia, ale coraz mniej wyborców się tym przejmuje. Może wiedzą, jak ciężko zmusić do czegokolwiek własne potomstwo.
Co innego żony i mężowie (choć panowie znacznie rzadziej są pierwszymi małżonkami). Wszelkie nieporozumienia są starannie ukrywane, a jeżeli do rozstania ma już dojść, to lepiej poczekać z tym do wyborów. Bo jeśli pierwsza dama nie pokazuje się publicznie z mężem w czasie kampanii, szczególnie jeśli kandyduje on ponownie na najważniejsze stanowisko, to może znaczyć nie to, że obraziła się na niego z powodu braku półki w łazience, tylko to, że nie akceptuje go jako prezydenta. A to już jest duży problem wizerunkowy.
Nie wiem, dlaczego Agata Kornhauser-Duda nie pokazuje się w obecnej kampanii u boku męża. Nie wiem, dlaczego nie robiła tego w czasie największego strachu pandemicznego. Nie rozumiem też, dlaczego otoczenie prezydenta nie wymyśliło jakiegoś sposobu na to, by rzecz wytłumaczyć. W końcu na całym świecie pierwsza dama – jeśli istnieje – jest bardzo ważnym czynnikiem kształtującym prezydenturę. Mimo że polski ustawodawca traktuje to stanowisko po macoszemu i nie przewiduje nawet najdrobniejszego wynagrodzenia za uczestnictwo w oficjalnych obowiązkach, które czasem są bardzo ciężkie, wykorzystywany jest jej wizerunek, recenzowane stroje i zachowanie. A jedyną zapłatą jest prestiż i utrata własnej pracy.
Żona obecnego prezydenta nie odpowiedziała na list Pauliny Kosiniak-Kamysz w sprawie zaangażowania w inicjatywy społeczne, nie pokazuje się ostatnio publicznie, nie jeździ na wiece, by wysłuchiwać przemówień męża, choćby tych o LGBT. A jedyne wydarzenie z jej udziałem, jakie widnieje na obecnej oficjalnej stronie prezydenta, to „Bezpieczne wakacje z parą prezydencką", które trudno zaliczyć do wydarzeń kampanijnych.