Przepychanki między rządem z strajkującymi nauczycielami trwają już piąty dzień. I nic nie wskazuje na to, że szybko się zakończą. Rząd nadal próbuje przeczekać moment najsilniejszego oporu ze strony pedagogów. A zlekceważeni i konsekwentnie ignorowani nauczyciele powoli tracą ducha walki.
W tej sytuacji, mimo wcześniejszych zapowiedzi, Związek Nauczycielstwa Polskiego zdecydował o niezawieszaniu działań na okres świąt. – Prezydium Zarządu Głównego ZNP podjęło uchwałę o kontynuowaniu strajku – powiedział podczas konferencji prasowej Sławomir Broniarz.
Związkowcy słusznie obawiają się, że przez czas świąt protest się rozmyje i po świętach większość nauczycieli wróci do pracy. Wówczas okazałoby się, że cały wysiłek poszedł na marne i po miesiącach przygotowań strajk okazał się kapiszonem.
Broniarz tłumaczył, że taką samą formę strajk ma przyjąć także w okresie matur – o ile do tej pory nie zostanie podjęta decyzja o zaprzestaniu strajku. A ta możliwa jest tylko wtedy, gdy dojdzie do konkretnych rozmów z rządem. Dlatego też ZNP, widząc że samo strajkowanie nic nie daje, wystąpił do premiera Mateusza Morawieckiego z postulatem, by zapowiadany przez niego okrągły stół w sprawie sytuacji w oświacie odbył się nie po świętach, ale jak najszybciej. Chcą także szybkiego powołania mediatora.
Trudno jednak podejrzewać, że stronie rządowej będzie także zależało na przyspieszeniu prac. Wygląda na to, że fakt, iż egzaminy gimnazjalne przeszły niemal gładko (tylko w trzech placówkach pierwszego dnia się one nie odbyły), dla rządu oznacza marsz ku wygranej. Politycy PiS wiedzą także, że kalendarz działa na ich korzyść. W poniedziałek ruszają egzaminy ósmoklasistów i wszystko także wskazuje na to, że uda się je przeprowadzić. W okresie egzaminów inne dzieci szkolne i tak z reguły mają wolne, więc rodzice nawet nie będą w stanie naciskać na nauczycieli, by ci wrócili do pracy. A od czwartku i tak w szkołach zaczynają się ferie wielkanocne.