Jesteśmy na finiszu adwokackiej kampanii wyborczej w Warszawie. Już w niedzielę okaże się, kto zostanie nowym szefem stołecznej adwokatury. Jaka to była kampania?
Była na pewno wyjątkowa, bo trwała wiele miesięcy. Przypomnę, że pierwotnie planowano zgromadzenie izby na maj 2020 r. Z powodu pandemii datę zgromadzenia parokrotnie przekładano. Obecnie to już z piąte podejście do wyborów.
Czytaj także: Adwokatura niszczy się sama
A w jakiej atmosferze przebiegała walka o uwagę i zdobycie przychylności adwokatów warszawskich? Były ciosy poniżej pasa?
Zaskoczyło mnie jedynie to, że na pewnym etapie kampanii próbowano przenieść uwagę z programu dla adwokatów na kwestie światopoglądowe. Pojawiały się niesprawiedliwe i w sumie krzywdzące zarzuty wobec niektórych adwokatów. Jestem przeciwnikiem takich działań, ponieważ uważam, że adwokatura powinna być ponad podziałami i nikt nie powinien oceniać adwokatów przez pryzmat ich klientów. A tak się niestety zdarza. Wierzę, że takie działania były jedynie efektem chwilowych emocji, a w najbliższy weekend wspólnie i spokojnie podejdziemy do wyborów. Siłą adwokatów powinna być ich jedność, a różnice między nami będą się przekładały jedynie na korzyść i merytoryczny dialog w sprawie rozwoju adwokatury.