Julia Pitera oceniła w Radiu ZET, że podczas sobotniej debaty Małgorzaty Kidawy–Błońskiej i Jacka Jaśkowiaka, „niewątpliwie więcej konkretów mówił prezydent Poznania”. - Natomiast prawdę powiedziawszy, cała debata nie porywała i ja ją oglądałam tylko dlatego, że jestem oczywiście związana z Platformą - stwierdziła. Jak zaznaczyła, martwi ją i zastanawia, dlaczego przez cztery lata nie można było na forum partii znaleźć kogoś, kogo się będzie powoli promowało, lansowało, przygotowywało”. - Mam nadzieję, że się pojawi jeszcze wielu kandydatów rozsądnych. Uważam, że w I rundzie tych wyborów powinni być kandydaci, którzy znajdą różne nisze wyborcze i dopiero II tura będzie rozstrzygająca, dlatego jest tak ważne, żeby I wyczerpywała zainteresowanie ludzi - podkreśliła Pitera.
Europosłanka została zapytana także , na kogo zawiałaby po debacie, stwierdziła, że „jej sympatia w ogóle jest dość chłodna, jeśli chodzi o obydwie kandydatury”. - Mam tylko nadzieję, że ta kandydatura, która zostanie wyłoniona, niezależnie, jakie pobudki będą za tym stały, czy rzeczywiście za tym stoją różne frakcje, że te kandydatury jednak już w toku samej kampanii wyostrzą się, ta, która oczywiście wygra – wyostrzy się, będzie mówiła o swoich poglądach trochę bardziej czytelnie i krótko mówiąc, będzie rzeczywiście partnerem do takich sparingów politycznych, bo tym jest polityka - powiedziała.
Na antenie Radia ZET padło również pytanie, czy Polska gotowa jest na kobietę prezydenta. - To w ogóle nie jest pytanie, pani redaktor, dlatego że ja bardzo wątpię, żeby ludzie się kierowali taką kwalifikacją, że tak powiem, jaką jest płeć - oceniła. - Problem polega na tym, że ludzie moim zdaniem czekają na bardzo silnego prezydenta. I patrząc na wyniki wyborcze kobiet w zupełnie innych wyborach: do Senatu, do Sejmu, kobiety otrzymują znakomite wyniki i ja sądzę, że ludzie się tym nie kierują zaznaczyła.