W środę zaprezentowano sztab prezydenta Andrzeja Dudy. Szefową została mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, która już kilka godzin później wywołała poważny kryzys wizerunkowy. – Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa – powiedziała w programie „Gość Wiadomości", a jej słowa były często interpretowane jako zapowiedź ograniczania wolności wypowiedzi.
Decyzją prezydenta o powierzeniu kampanii warszawskiej mecenas zaskoczonych jest wielu polityków PiS. – Doskonale w partii wiemy, co robić, gdy mamy zdolnego polityka i trzeba przećwiczyć go medialnie. Robimy go wiceministrem i najpierw wysyłamy do Telewizji Trwam, gdzie krzywdy mu nie zrobią. Potem idzie na polityczne sparingi do TVP, a w końcu TVN – opowiada jeden z nich. – Pani mecenas takiego przeszkolenia nie przeszła i będzie zaliczać wpadkę za wpadką.
Powód? Turczynowicz-Kieryłło jest niemal politycznym naturszczykiem, a dotąd skupiała się na pracy w kancelarii.
Początkowo prowadziła ją z legendą polskiej palestry Tadeuszem de Virionem, zmarłym w 2010 roku. Sama pisze o sobie w internecie, że jej znakiem rozpoznawczym są „pojedynki Dawida z Goliatem". Czyli angażuje się w głośne sprawy, jednak reprezentuje stronę nielubianą przez opinię publiczną.
Przykłady? Była pełnomocniczką w procesach przeciw policjantom oskarżanym w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika, które zakończyły się ich wygraną w Strasburgu. Innym z jej klientów był oskarżony o korupcję były senator Henryk Stokłosa.