Ludzi wdzierających się na Kapitol cztery tygodnie temu Joe Biden określił jako „mob", co w tym kontekście najlepiej byłoby przetłumaczyć jako „tłuszczę". Systemy polityczne państw zachodnich coraz mniej przypominają liberalne demokracje, a coraz bardziej wydają się odpowiadać terminowi „mobokracja". W dodatku – mobokracja nienawistna.
Badania przeprowadzane w krajach zachodnich pokazują narastającą niechęć do siebie poszczególnych grup elektoratu – dawny konflikt polityczny zastępowany jest wojną kulturową, a nawet starciem dobra ze złem, w którym – co oczywiste – każda ze stron utożsamia się z tym pierwszym, a o reprezentowanie tego drugiego oskarża swoich oponentów. Coraz więcej wyborców uznaje osoby inaczej myślące za złych ludzi, którzy działają na szkodę ich kraju i z którymi nie chce się żyć w sąsiedztwie. Skokowo rośnie liczba deklaracji wykluczenia ze wspólnoty „tych drugich", łącznie z postulowaniem fizycznych represji.
Nienawiść zagościła w polityce na dobre. Nikt się już jej prawie nie wstydzi, a politycy nawołują do niej swoich zwolenników. O ile przed nastaniem doby internetu tego typu uczucia były powściągane przez media i liderów opinii, o tyle obecnie nienawiść wylewa się zewsząd. Niebagatelną rolę odgrywają tu media społecznościowe, gdzie posty i wpisy zawierające silnie negatywne emocje rozchodzą się szybciej i mają większy zasięg. Nienawiść zaczęła się opłacać – rynkowo i politycznie.
Naturalna nienawiść
Trudno się temu dziwić, bo towarzyszy ona nam od milionów lat – w naszej człowieczej i przedczłowieczej historii. Nasze mózgi wyspecjalizowały się w wytwarzaniu emocji, w tym także, a nawet przede wszystkim negatywnych, ponieważ właściwe z nich korzystanie było ewolucyjnie opłacalne. Strach przed obcymi, przeczulenie na niebezpieczeństwo, błyskawiczna reakcja na zagrożenie innego, nieznanego dawały przewagę osobnikom, którzy im hołdowali, nad tymi, którzy się w tym ociągali. Wszyscy jesteśmy potomkami tych pierwszych ludzi, którzy byli raczej przewrażliwieni na punkcie zagrożenia ze strony świata, niż lekce sobie ważyli poruszenia w trawie, dziwne zachowanie członka własnego stada czy niedaleką obecność jakiegoś kotowatego.
W naszym mózgu są specjalne obszary odpowiedzialne za przetwarzanie, a poprawniej byłoby rzec wytwarzanie, emocji – to ciało migdałowate, prążkowie, układ limbiczny (szerzej piszę o tym w swoich książkach – „Homo Politicus Sapiens. Biologiczne aspekty politycznej gry" oraz „Nieludzki ustrój. Jak nauki biologiczne tłumaczą kryzys liberalnej demokracji oraz wskazują sposoby jej obrony"). Właśnie dzięki nim nasi prapradziadowie podejmowali właściwe decyzje w obliczu szeregu zagrożeń, których afrykańska sawanna była pełna. Emocje były niezbędne do przeżycia i takimi pozostają do dziś – szczególnie negatywne. Na nie reagujemy o wiele szybciej i bardziej przyciągają naszą uwagę. Setki badań neurobiologów potwierdzają te stare prawdy. Nienawiść jest więc „naturalna", towarzyszy nam od zawsze.