Ludzi wdzierających się na Kapitol cztery tygodnie temu Joe Biden określił jako „mob", co w tym kontekście najlepiej byłoby przetłumaczyć jako „tłuszczę". Systemy polityczne państw zachodnich coraz mniej przypominają liberalne demokracje, a coraz bardziej wydają się odpowiadać terminowi „mobokracja". W dodatku – mobokracja nienawistna.
Badania przeprowadzane w krajach zachodnich pokazują narastającą niechęć do siebie poszczególnych grup elektoratu – dawny konflikt polityczny zastępowany jest wojną kulturową, a nawet starciem dobra ze złem, w którym – co oczywiste – każda ze stron utożsamia się z tym pierwszym, a o reprezentowanie tego drugiego oskarża swoich oponentów. Coraz więcej wyborców uznaje osoby inaczej myślące za złych ludzi, którzy działają na szkodę ich kraju i z którymi nie chce się żyć w sąsiedztwie. Skokowo rośnie liczba deklaracji wykluczenia ze wspólnoty „tych drugich", łącznie z postulowaniem fizycznych represji.