Nieustanne napięcia w Zjednoczonej Prawicy nie wynikają z kłótliwości jej liderów. W ZP wrze, bo główni aktorzy są tam skazani na konflikt. A w szczególności dotyczy to Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry.
Gdy Jarosław Kaczyński rok temu odrzucił propozycję Ziobry, by Solidarna Polska wróciła na łono PiS, było wiadomo, że obie partie znalazły się na kursie kolizyjnym. Prezes bał się, że Ziobro po powrocie do partii stałby się nie tylko liderem zwartej frakcji, ale też mógłby sięgnąć po przywództwo. A prezes miał inne plany. Ziobro zrozumiał, że jest skazany na rywalizację z PiS. Stąd proces radykalizacji SP i głoszenia, że to partia Ziobry jest prawdziwą prawicą. To doprowadziło do groźby zerwania koalicji. Ziobro uspokoił swoją partię, ale gdy tylko podpisano nową umowę koalicyjną, SP zaczęła domagać się weta do budżetu UE, potem zagłosowała przeciwko polityce energetycznej własnego rządu. Bo Ziobro wie, że nie może liczyć, że podczas kolejnych wyborów wystartuje z list PiS.
W analogicznej sytuacji jest Jarosław Gowin. Rok temu otwarcie wypowiedział posłuszeństwo Kaczyńskiemu, sprzeciwiając się wyborom korespondencyjnym. Zemsta przyszła po wielu miesiącach – lider PiS był patronem przewrotu, którego dokonał Adam Bielan, ogłaszając, że kadencja Gowina wygasła i to Bielan jest szefem partii. Musiało to uświadomić Gowinowi, że nie może liczyć, że Kaczyński wpuści go na listy PiS.
Zarówno Porozumienie, jak i SP muszą grać na reorganizację sceny politycznej. SP przebąkuje więc o sojuszu z Konfederacją. Większe pole manewru jest jednak w centrum. W PO tli się bunt konserwatywnych posłów w sprawie aborcji. Konserwatyści wiedzą, że powinni szukać dla siebie nowego miejsca. Jest jeszcze Szymon Hołownia, który może przyjąć część rozbitków, ale nie wszystkich. To on chce być zresztą rozgrywającym, więc nie przyjmie żadnego zwartego środowiska. W okolicach progu wyborczego oscyluje Koalicja Polska, czyli sojusz PSL z konserwatywnymi uchodźcami z PO, którzy odeszli po poprzednim zwrocie w lewo w tej partii dokonanym przez Ewę Kopacz. Dochodzi kilku posłów Pawła Kukiza.
To wszystko sprawia, że przed kolejnymi wyborami – bez względu na to, czy odbędą się w 2023 roku, czy też wcześniej – będziemy mieli nową układankę polityczną. Nie można wykluczyć, że jeśli nie dojdzie do przedterminowych wyborów, wiosną 2023 Zjednoczona Prawica się rozpadnie i w ciągu kilku miesięcy powstaną nowe konstelacje, które pójdą do wyborów pod nowymi lub odświeżonymi szyldami.