Hołownia pytany, czemu - skoro zdecydował się na start w wyborach prezydenckich - nigdy wcześniej nie angażował się w politykę, odparł, że mimo braku kompetencji politycznych wykazał się kompetencjami w działaniu.
Odpierał zarzuty prowadzącego, że kandydat na prezydenta jakieś kompetencje polityczne powinien mieć, mówiąc, że nie stara się o stanowisko ministra konkretnego resortu lub premiera, a prezydent w Polsce ma inny zakres władzy.
Hołownia zapewniał, że jego decyzja nie jest "kaprysem celebryty", argumentując, że w przeciwieństwie do swoich kontrkandydatów musi ał zrezygnować ze wszystkiego, tymczasem oni pełnia swoje dotychczasowe funkcje - głównie posłami.
Kandydat tłumaczył, ze jego główna ideą jest zmiana tego wszystkiego, na co przez długi czas patrzył jedynie z pozycji obserwatora, a co poznawał, jeżdżąc po Polsce w związku np. z promocją swoich książek.
- Chcę żeby to, co do tej pory kojarzyło się z kłamstwem, bagnem, pustymi obietnicami, zaczęło znowu kojarzyć się ze służbą, prawdą i tymi wszystkimi pojęciami, które - kiedy składamy je z pojęciem polityka - uśmiechamy się z politowaniem i mówimy: ach, to taki idealizm - mówił Hołownia.