Gdyby 10 maja wybory prezydenckie odbyły się w sposób tradycyjny, przewodniczący każdej obwodowej komisji otrzymałby 500 zł diety, jego zastępcy po 400 zł, a szeregowi członkowie – 350 zł. PiS prze jednak do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, a z ustaleń „Rzeczpospolitej" wynika, że w takim przypadku stawki pójdą w górę. I to mocno.
Jak wysoko, tego jeszcze nie wiadomo, jednak wzrost może być kilku albo nawet kilkunastokrotny. Decydować ma o tym prosta matematyka. – Nowych komisji wyborczych tzw. gminnych będzie mniej, a na każdego członka przypadnie więcej głosów do przeliczenia. Zamiast 300 tys. ludzi, którzy trafiliby do tradycyjnych komisji, będzie ich około 25 tys., a budżet zostaje ten sam – mówi nasze źródło.