Joanna Krasowska-Deptuła, wdowa po pośle PSL Leszku Deptule miała zeznać przed śledczymi z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, że mąż dzwonił do niej w chwili katastrofy. Ona sama telefonu nie odebrała, ale odsłuchała nagranie z poczty głosowej.
Oprócz krzyku posła: "Asia, Asia", w tle słychać było trzaski i głosy innych ludzi. "Nie rozpoznawałam słów, był to krzyk ludzi" - zeznała wdowa. "Trzaski był krótkie, ostre dźwięki. Tak jakby łamał się wafel lub plastik..." - dodała.
Potem nagranie się skasowało. Dzień później kobieta poinformowała o wszystkim Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która miała odnaleźć nagranie i je zbadać.
[srodtytul]Prezydent chroniony bez broni[/srodtytul]
Z tego co mieli ustalić prokuratorzy wynika, że na lotnisku w Smoleńsku nie czekali funkcjonariusze BOR, jeśli nie liczyć kierowcy ambasadora Polski w Rosji Jerzego Bahra. Nie zaliczano go jednak do grupy ochraniającej przyjazd prezydenta. Na obecność Polaków na lotnisku mieli nie zgodzić się przedstawiciele rosyjskich służb.