Tragicznie zakończyły się loty niewielkich maszyn, które rozbiły się dziś wieczorem najpierw w Witowicach Dolnych (Nowosądeckie), a potem – na obrzeżach Nowej Huty.
Pierwsza z awionetek rozbiła się ok. 19.30, gdy leciała po pikniku lotniczym w Łososinie Dolnej do Krakowa. W wypadku zginęło dwóch mężczyzn. Wcześniej uczestniczyli w festynie, jaki zorganizowano w Łososinie z okazji 55-lecia Aeroklubu Podhalańskiego. Według nowosądeckiej policji, samolot prawdopodobnie miał czeskie numery rejestracyjne. Funkcjonariusze nie wiedzą jeszcze, kim były ofiary.
Niemal zaraz po tej tragedii do podobnego wypadku doszło na osiedlu Ruszcza, na obrzeżach Nowej Huty – dzielnicy Krakowa. Około 20.00 małopolska straż pożarna dostała informację, że awionetka uderzyła w dom przy ul. Podstawie, powodując groźny pożar.
Jak dowiedziała się „Rz" od oficera dyżurnego małopolskiej straży pożarnej, w tej katastrofie zginęły cztery osoby, które były na pokładzie samolotu. To pilot i trójka dzieci, które mężczyzna, jak się okazało, zabrał na krótką przejażdżkę nad miastem. – Ofiary to dyrektor aeroklubu krakowskiego i trzy 12-letnie dziewczynki, trzy koleżanki. Dwie pochodzą z Krakowa, jedna – z Podkarpacia – mówił Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
Od awionetki zapalił się też dwurodzinny dom, obok którego – co potwierdziła straż - runęła maszyna. Było w nim aż 19 osób, które straciły dach nad głową, ale same nie odniosły obrażeń. Gdyby maszyna spadła zaledwie dwa metry dalej, te osoby mogły spłonąć żywcem – twierdzą strażacy.