Swoje, słynne na cały świat problemy, przeżywają Anglicy, ale z pewnością lżej im na sercu, gdy słyszą, że po drugiej stronie Kanału La Manche też sytuacja jest napięta.
Prezydent Francuskiej Federacji Piłkarskiej (FFF) Noel Le Graet najpierw stwierdził, że z przedłużeniem umowy Laurenta Blanca chce poczekać do zakończenia mistrzostw Europy i wyników Francji.
Prezesa Federacji można zrozumieć. Po tym, co się działo w 2010 roku w RPA można Le Graeta zrozumieć: nie chce składać deklaracji, zanim nie zobaczy, jak Blanc poradzi sobie z drużyną podczas wielkiego turnieju. Dwa lata temu udział Francuzów skończył się kompromitacją i kłótnią trenera Raymonda Domenecha z wszystkimi piłkarzyami.
Niechcący jednak, prezes wywołał pożar, który musi teraz sam gasić. Media podchwyciły temat i zaczęły sugerować, że następcą Blanca zostanie szkoleniowiec Arsenalu Londyn Arsene Wenger. W międzyczasie doszły jeszcze nazwiska innych francuskich trenerów: Paula Le Guena i Claude'a Puela.
Le Graet się zorientował, że zaczął niepotrzebnie nakręcać spiralę plotek i domysłów i od kilku dni zapewnia wszędzie, gdzie tylko może, że bardzo chętnie zatrzymałby obecnego selekcjonera na stanowisku – jednak nie bezwarunkowo.