Kończące się mistrzostwa Europy w piłce nożnej są doskonałą okazją do lepszego zrozumienia... polityki. Konkretnie zachowań społecznych. A jeszcze precyzyjniej rzecz ujmując – do uchwycenia sposobu myślenia tzw. żelaznych elektoratów partyjnych.
Analogie między reakcjami kibicowskimi a tymi, które charakteryzują betonowych zwolenników poszczególnych ugrupowań politycznych, są narzucające się. Kibic jest ze swoją drużyną na dobre i na złe – bez względu na to, czy gra ona dobrze czy źle, czy odnosi sukcesy czy porażki, czy jej zawodnicy grają fair czy też bezustannie faulują. Kibic nie pyta, co jego zespół może dla niego zrobić, lecz jak on może pomóc swoim ulubieńcom. Niczego nie żąda od graczy prócz tego, by mógł trzymać za nich kciuki i wiernie przy nich trwać. Żadna przegrana, żaden skandal, żadna upokarzająca klęska nie są w stanie osłabić jego żaru i wierności. Będzie wydawał własne pieniądze i poświęcał swój wolny czas, byleby tylko milionerzy, którym kibicuje, mogli odgrywać dla niego spektakl dający mu poczucie przynależności do grupy, solidarności z innymi, sensu życia.
Twardy ślepy wyborca
Dokładnie tak myślą wierni wyborcy – wszystko są w stanie wybaczyć swojej ulubionej partii, niczego od niej w zasadzie nie wymagając. Są lojalni, nie widzą jej błędów – a jeśli je dostrzegają, to szybko znajdują w sobie wolę wybaczenia i dalszego trwania przy swej miłości. Oddadzą życie za swoich liderów, którzy dzięki temu osiągają wysoką pozycję społeczną i pokaźne zyski. Nie ma właściwie takiej rzeczy czy wydarzenia, które mogłyby osłabić ich chęć dalszego wspierania ukochanej formacji. W wierności jej przywódcom widzą sens swojego życia.
W obu przypadkach o tej postawie rozstrzygają podobne mechanizmy kognitywne i ewolucyjne. I tu już od lekkiej tezy publicystycznej warto przejść do nieco przynajmniej unaukowionego wywodu. Zacznijmy od procesów poznawczych – jest wiele eksperymentów obrazujących wykrzywienie procesów postrzegania rzeczywistości w zależności od kontekstu czy od woli poszczególnej osoby. Widzimy to, co chcemy zobaczyć, lub to, czego się spodziewamy. Potrafimy czytać płynnie teksty, w których brakuje wielu liter, bo...oczekujemy, że tam będą; widzimy świat jako płynny film, podczas gdy jest to złudzenie, które jest wynikiem pracy naszego mózgu; nasz węch może rozpoznawać zapachy jako miłe lub niemiłe w zależności od tego, czego się spodziewa i w jakim kontekście zostaną one nam zaprezentowane.
To dlatego kibic naprawdę nie widzi faulu dokonanego przez „swojego" zawodnika, a widzi spalonego w sytuacji, gdy jego drużyna traci bramkę. To nie jest tak, że on udaje, iż pewnych rzeczy nie dostrzega. Jego mózg (bo przecież to on, a nie oczy, dokonuje procesu „widzenia") naprawdę podpowiada mu to, co uznaje on za rzeczywiste, a co zdeterminowane jest przez jego emocje. Bo to one w znacznym stopniu rozstrzygają o tym, co jest dla nas realne, a co nie. To dlatego żart opowiedziany przez naszego przyjaciela uznajemy za bardzo śmieszny, a ten sam dowcip w ustach kogoś nam niemiłego ocenimy jako żałosny i mało zabawny.