"Albo zadbamy o spójność raportów polskiego i rosyjskiego, o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów, albo sami sobie ukręcimy bicz. Jeżeli te dwa raporty będą różne, to będzie cała teoria spiskowa. Państwo zdają sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie dla ministrów, dla generałów, dla komisji przy ministrze. To będzie potężna dyskusja publiczna z różnymi dla nas nieprzyjemnymi sugestiami" - taką wypowiedź Jerzego Millera zaprezentowała podkomisja stworzona przez Macierewicza.
- Nie chodzi o to, że fakty byłyby inne, tylko o to, że raporty miałyby inną konstrukcję. A ja chciałem, by każdy czytelnik mógł przeczytać oba dokumenty i zrozumieć, jakie jest stanowisko polskie, a jakie rosyjskie - dodał.
Miller przypomniał też, że do raportu rosyjskiego MAK ws. przyczyn katastrofy komisja, którą on kierował, złożyła 100 stron zastrzeżeń i sprzeciwów.
Były szef MSWiA oburzał się też sposobem traktowania członków komisji, na czele której stał. - Jak można mówić, że ci ludzie - w pełnym gronie - cokolwiek sfałszowali? Na jakiej podstawie? Wszyscy podpisali raport. I co? Te 34 osoby to po prostu kłamcy i fałszerze? Jak można nas tak traktować? Ktoś w to wierzy, że tak właśnie było? Że nie znalazł się ani jeden sprawiedliwy? Że Putin spiskował z Tuskiem, żeby zabić prezydenta, a my zrobiliśmy wszystko, aby ukryć ten spisek? - pytał.