Niemcy na wojnie, bez walki

Niemieccy żołnierze są w Afganistanie. Ale jak ognia wystrzegają się wszelkich działań bojowych - korespondencja z Mazar-i -Szarif

Aktualizacja: 30.01.2010 07:47 Publikacja: 29.01.2010 19:39

Romy ma 27 lat i jest starszym sierżantem żandarmerii polowej Bundeswehry. To ona odpowiada za bezpi

Romy ma 27 lat i jest starszym sierżantem żandarmerii polowej Bundeswehry. To ona odpowiada za bezpieczeństwo całego konwoju

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Jendroszczyk p.jen. Piotr Jendroszczyk

Sierżanta Mike’a nie bardzo obchodzi to, co dzieje się w Londynie. W chwili gdy trwała tam międzynarodowa konferencja dotycząca problemów Afganistanu, wsiadłem z nim razem do Wolfa, czyli opancerzonego Mercedesa klasy G. Wyjeżdżamy z niemieckiej bazy na obrzeżach afgańskiego miasta Mazar-i-Szarif. Żołnierze Bundeswehry wraz z niemieckimi policjantami mają dotrzeć do odległego o kilkadziesiąt kilometrów dystryktu Momal, aby sprawdzić, jak radzą sobie ich podopieczni – policjanci afgańscy, którzy przeszli szkolenie w znajdującym się tam centralnym punkcie międzynarodowych sił ISAF na północy Afganistanu.

Naszym konwojem złożonym z czterech pojazdów dowodzi filigranowa blondynka rodem z Berlina. – Możesz mnie nazywać Romy, jak Romy Schneider – mówi z szerokim uśmiechem. Ma na sobie 30 kilogramów wojskowego sprzętu. Kamizelkę kuloodporną i kilka magazynków do zwisającego na ramieniu automatu. Do jej prawego uda przymocowana jest kabura, w której tkwi pistolet. Do tego dwie krótkofalówki, dwa granaty, latarka i mapa terenu. –Spędzam sporo czasu na siłowni, aby być w formie – mówi. Ma 27 lat i jest starszym sierżantem żandarmerii polowej Bundeswehry. To ona odpowiada za bezpieczeństwo całego konwoju. Wprawdzie w okolicy jest spokojnie, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Kilka dni temu norweski patrol wjechał na minę. Zginął jeden żołnierz, a drugi został ciężko ranny. Zdarzyło się to jednak spory kawałek stąd.

[srodtytul]Sztuka kompromisu[/srodtytul]

W okolicach Mazar-i-Szarif jest spokojnie. Nie ma tu talibów i ich zwolenników. Nigdy nie czuli się pewnie w zamieszkanej w większości przez Hazarów, Tadżyków i Uzbeków okolicy. To tu, w listopadzie 2001 roku, niedobitki talibów wyrżnął w pień legendarny generał Raszid Dostum (Uzbek) kierujący, wspieranym przez Amerykanów, Sojuszem Północnym. Obecnie, skłócony z prezydentem Hamidem Karzajem, Dostum jak za dawnych lat rozdaje karty na północy Afganistanu. Mimo to Karzaj właśnie jemu zaoferował stanowisko w afgańskim rządzie.

– To przejaw nowej strategii w poszukiwaniu wyjścia z obecnej sytuacji w Afganistanie – mówią niemieccy oficerowie sztabowi z bazy Marmal. Politycy, nie tylko niemieccy, nawołują otwarcie do nawiązania kontaktów z umiarkowanymi talibami. Jest to – oprócz zwiększenia liczebności kontyngentów ISAF, przyśpieszenia szkolenia afgańskiej armii oraz intensyfikacji pomocy gospodarczej – jeden z podstawowych kierunków nowego podejścia koalicji do Afganistanu. – Zobaczymy, co to wszystko przyniesie – mówi sierżant Mike. Ledwo nasz konwój opuścił bazę, podoficer otrzymuje przez krótkofalówkę komunikat, że w mieście może znajdować się zamachowiec-samobójca. Przemieszcza się niezidentyfikowanym pojazdem. Na nikim nie robi to jednak wrażenia. Nasza trasa prowadzi w góry, ale już wkrótce okazuje się, że do celu, czyli do Momal, nie dotrzemy. Spadł mokry śnieg, który uczynił z górskiej drogi prawdziwe grzęzawisko. Do tego momentu poruszaliśmy się korytem wyschniętej rzeki.

Zawracamy na pachnącym świeżą farbą punkcie kontrolnym afgańskiej armii, mijając dwa wraki sowieckich czołgów świadczących dobitnie o tym, że stosując wyłącznie brutalną siłę, niczego się w Afganistanie nie zdziała. Nasz nowy cel to szwedzki obóz w Mazar-i-Szarif. – Tam zjemy obiad – oznajmia Romy, co wszyscy przyjmują z ogromną radością. Sześć kilometrów pokonujemy w pół godziny, przedzierając się przez stado owiec i mijając z należytą ostrożnością nieliczne afgańskie pojazdy, na ogół wysłużone do granic możliwości toyoty.

[srodtytul]Inny świat[/srodtytul]

Szwedzi z Regionalnego Zespołu Odbudowy (PRT) zdołali już zbudować w 300-tysięcznym mieście kilka kilometrów asfaltowych dróg. Właśnie z nich korzysta nasz konwój. Cała reszta to błotniste trakty pomiędzy wysokimi na dwa metry glinianymi murami. Wystają znad nich płaskie dachy prymitywnych domów. Każdy z nich przypomina twierdzę, do której wnętrza prowadzi wąska metalowa brama. Jedziemy wzdłuż koryta rzeczki, której skarpy odgrywają rolę wysypiska śmieci. Jeden z traktów pełni funkcję ulicy handlowej ze sklepikami w postaci kilku półek z napojami, skrzynkami owoców, warzyw i zwojów suchych gałęzi na opał. Wszystko tonie w błocie sięgającym nielicznym przechodniom powyżej kostek. Są i biegające na bosaka dzieci. Kantyna Szwedów to inny świat. Z kawą w filiżankach i czekoladowymi lodami na deser.

Podobnie jest w bazie niemieckiej Marmal. Stacjonuje tu 2,5 tys. żołnierzy Bundeswehry, czyli dwie trzecie całego niemieckiego kontyngentu. Od świata oddzielona jest zasiekami, umocnieniami, rowami i dwoma kordonami wojska. Wewnątrz czysto i schludnie, jak w miasteczkach Bawarii czy Nadrenii. I tak samo bezpiecznie. Niemcy nie angażują się bowiem w działania militarne. Nie wszystkim się to podoba. – Naszym przeciwnikom zależy właśnie na tym, aby żołnierze nie wychylali nosa ze swych samochodów – powiedział niedawno „Bildowi” gen. Stanley Mc Chrystal, naczelny dowódca sił ISAF. Dokładnie tak postępuje Bundeswehra, zgodnie z rozkazem resortu obrony. – Zasadniczym zadaniem naszej armii w Afganistanie jest zapewnienie własnego bezpieczeństwa – ironizuje „Der Spiegel”, obawiając się, aby do Niemców nie przylgnęła etykietka narodu tchórzy.

Sierżanta Mike’a nie bardzo obchodzi to, co dzieje się w Londynie. W chwili gdy trwała tam międzynarodowa konferencja dotycząca problemów Afganistanu, wsiadłem z nim razem do Wolfa, czyli opancerzonego Mercedesa klasy G. Wyjeżdżamy z niemieckiej bazy na obrzeżach afgańskiego miasta Mazar-i-Szarif. Żołnierze Bundeswehry wraz z niemieckimi policjantami mają dotrzeć do odległego o kilkadziesiąt kilometrów dystryktu Momal, aby sprawdzić, jak radzą sobie ich podopieczni – policjanci afgańscy, którzy przeszli szkolenie w znajdującym się tam centralnym punkcie międzynarodowych sił ISAF na północy Afganistanu.

Pozostało 89% artykułu
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać