Miał wielkie plany i wierzył, że je zrealizuje. Tak samo jak wierzył, że w Vancouver przeżyje najlepsze zimowe igrzyska w historii polskiego sportu. Później śmiał się, że Polski Komitet Olimpijski pójdzie z torbami, gdy przyjdzie wypłacać obiecane premie.
Pod koniec marca w Planicy przeżywał wspólnie z Adamem Małyszem jego porażkę w walce o mistrzostwo świata w lotach narciarskich. Przyleciał wtedy do Lublany na spotkanie przewodniczących narodowych komitetów olimpijskich, ale nie mógł sobie odmówić wizyty na Velikance, gdzie Małysz toczył pojedynek z Ammannem.
Ale potrafił też zagrzmieć w mediach, gdy okazało się, że Kornelia Marek biegała w Vancouver na dopingu. Później, w trakcie gali olimpijskiej, podczas której prezydent RP Lech Kaczyński wręczał medalistom zimowych igrzysk i ich trenerom państwowe odznaczenia, wygłosił płomienne przemówienie, które zakończył słowami: – A teraz porozmawiajmy o dopingu!
Wszyscy wstrzymali oddech, oczekując, że prezes PKOl wróci do wstydliwego tematu, który na pewien czas przyćmił w mediach sportowe sukcesy. Ale Nurowski z właściwą sobie swadą kontynuował: – Pomówmy o wspaniałym dopingu naszych cudownych, najlepszych na świecie kibiców! Dostał brawa, bo po mistrzowsku zaskoczył wszystkich.
Na igrzyskach w Vancouver nie wysiadał z samochodu. Był na wszystkich obiektach, towarzysząc polskim sportowcom. Po angielsku mówił płynnie, więc podczas hokejowego meczu gigantów Kanada – Rosja w Vancouver uciął sobie pogawędkę i zrobił pamiątkowe zdjęcie z siedzącym obok gwiazdorem Hollywood, Kanadyjczykiem Donaldem Sutherlandem.