W nocy z poniedziałku na wtorek atakowano Trypolis około 20 razy. Pociski uderzyły głównie w kompleks budynków Bab al Azizja, siedzibę dyktatora Muammara Kaddafiego. Zaatakowano też koszary ochotniczej Gwardii Ludowej wspierającej regularną armię. Według rzecznika reżimu Musy Ibrahima NATO bombardowało puste budynki, gdyż dowództwo libijskie spodziewało się ataku i jednostki gwardii przeniosły się zawczasu w inne miejsce. Jak powiedział Ibrahim, co najmniej trzy osoby poniosły śmierć, a 150 zostało rannych – prawie wszyscy to cywile z osiedla leżącego przy koszarach.
W samym Trypolisie było słychać potężne eksplozje i odgłosy intensywnego ognia artylerii przeciwlotniczej. Mieszkańcy widzieli wielkie kule ognia wybuchające na horyzoncie. – Myśleliśmy, że nadszedł sądny dzień – mówił jeden z mieszkańców cytowany przez „New York Times". Z kolei Kaddafi wyśmiewał naloty. – Nie mogą mnie dosięgnąć, gdyż ja żyję w sercach milionów Libijczyków – powiedział.
Francuski minister obrony Gerard Longuet oświadczył, że Francja i Wielka Brytania wkrótce wprowadzą do akcji w Libii śmigłowce szturmowe (typu Tigre i Apache), które są w stanie bombardować cele ze znacznie większą precyzją niż samoloty. Naloty myśliwców bombardujących, których przeprowadzono już od początku interwencji około 2,5 tysiąca, nie zapobiegły bowiem atakom sił Kaddafiego na powstańców i ludność cywilną. Latając z dużą prędkością, samoloty nie były często w stanie odróżniać sił rządowych od powstańców i zdarzało im się atakować tych ostatnich.
W efekcie wspieranym przez siły lotnicze NATO powstańcom nie udało się przejąć kontroli nad opanowaną przez zwolenników Kaddafiego zachodnią częścią kraju. W tym rejonie kontrolują tylko portowe miasto Misrata, od kilku miesięcy oblegane przez siły Trypolisu. Rebelianci skarżyli się od wielu tygodni, że ataki samolotów NATO są nieskuteczne, prosząc o wsparcie śmigłowców.
Do powstańczej stolicy Bengazi we wschodniej Libii przybył zastępca sekretarz stanu USA ds. Bliskiego Wschodu Jeffrey Feltman. – Przekazałem w imieniu prezydenta Obamy formalne zaproszenie Narodowej Radzie Libijskiej (NRL) do otwarcia przedstawicielstwa w Waszyngtonie – powiedział na konferencji prasowej. Amerykańska dyplomacja określiła wizytę Feltmana jako „kolejny sygnał poparcia dla władz powstańczych, będących prawowitym i wiarygodnym reprezentantem narodu libijskiego". Dyplomata z USA zapewnił władze w Bengazi, że Amerykanie nie negocjują z Muammarem Kaddafim. Nie zapowiedział jednak uznania NRL za prawowity rząd libijski, co uczyniło dotychczas tylko kilka krajów, z Francją na czele.