Cios, jakim dla francuskiej piłki był występ reprezentacji na mundialu w RPA, wydawał się być tak mocny, że potrzebne będą lata, by się z niego podnieść. Mniejsza z tym, że wicemistrzowie świata nie wyszli nawet z grupy, za to, co działo się za zamkniętymi drzwiami ośrodka w Knyssie, przepraszała naród nawet minister sportu.
Jeszcze w trakcie turnieju zgrupowanie opuścił skłócony z Raymondem Domenechem Nicolas Anelka. Część piłkarzy stanęła po jego stronie, były kłótnie, bójka, strajki i międzynarodowy skandal. Selekcjoner oczywiście stracił pracę, chociaż tradycyjnie nie poczuwał się do winy, na trzy mecze zawieszono kilku zawodników, a dla Anelki zatrzaśnięto drzwi na dobre. Trenerem został Laurent Blanc, pierwszy selekcjoner z grupy mistrzów świata w 1998 roku. Wiedział, że najtrudniejszym zadaniem nie będzie wcale awans na Euro 2012, ale zbudowanie drużyny z rozbitych i niepasujących do siebie klocków.
Początki były trudne, bo porażki z Norwegią i już w eliminacjach z Białorusią tylko wbijały w depresję. Później Francuzi weszli jednak na ścieżkę zwycięstw, nie przegrali siedemnastu kolejnych spotkań i – chociaż Blanc stara się tonować nastroje – wydaje się, że powstała drużyna, która będzie liczyć się na Euro. Piłkarze powtarzają, że wreszcie na zgrupowania przyjeżdżają z przyjemnością, bo zasady wprowadzone przez nowego selekcjonera wyprostowały wszystkie zakręty, które wcześniej utrudniały życie.
Mówi się, że Blanc zrobił rewolucję, ale nie wywrócił wszystkiego do góry nogami. Po ostatnim zwycięstwie 1:0 ze Stanami Zjednoczonymi tłumaczył, że jeśli Francja chce coś osiągnąć na Euro, w drużynie nie może być tak wielu dzieciaków. – Mamy w składzie Maxime'a Gonalonsa, Yohana Cabaye czy Marvina Martina. Młodzież jest dobra dla zespołu, ale musi być w ograniczonej ilości – mówił.
Franck Ribery, Eric Abidal i Patrice Evra – kapitan drużyny na mundialu, wrócili do kadry natychmiast po tym, jak odcierpieli pokutę za afrykańskie grzechy, w składzie jest miejsce dla 31-letniego Florenta Maloudy i rok młodszego Alou Diarry. Młodzież wprowadzana jest stopniowo, trudno do niej zaliczyć przecież Karima Benzemę czy Hugo Llorisa, którzy w Lidze Mistrzów grali kilka razy więcej niż wszyscy polscy piłkarze razem wzięci.