Wytrzymają psychicznie? Wolski ciągle wygląda na nieobecnego.
Dlatego nazwałem go „Laska", bo mi przypomina bohatera „Poranku Kojota", który palił dużo marihuany. Marcin sprawia wrażenie, jakby żył w świecie oddalonym od rzeczywistości, ale on już taki ma sposób bycia. Być może dystans pozwala mu na luz na boisku. Gra tak, że wszyscy się zachwycają, bo nie boi się dziwnych zagrań. Tyle, że młodzi w Legii to nie są jeszcze mężczyźni. To są chłopcy, którzy muszą zmężnieć i poznać futbol od gorszej strony. Teraz się ich cały czas chwali i określa talentami, ale czekają na nich pułapki i zło piłki nożnej.
Kto rządzi szatnią Legii?
Mobilizuje głównie Skorża. Mówi tak, że zawodnicy wiedzą o co chodzi. Jest kilku zawodników, którzy dbają o to, by gra wyglądała dobrze, by odpowiednio reagować na to co dzieje się na boisku. Ivica Vrodljak, Miroslav Radović, Ljuboja, Kuba Wawrzyniak. No i ja. Ta piątka ma wpływ na całą grupę.
Piłkarze z Bałkanów albo kochają, albo nienawidzą. Nie za dużo ich w Legii?
Ljuboja krzyczy na boisku, ale wiemy, że to dla niego część meczu. Jest bardzo pochłonięty emocjami, ale w szatni do nikogo nie ma pretensji i zachowuje się bardzo spokojnie. Dba głównie o żart. Rozumiem się z nim nawet bez słów. Ivica też jest spokojny, czasami na boisku zapali mu się lampka i ciężko go powstrzymać, ale w szatni zachowuje się normalnie. A Radović? Nie znam go w stu procentach, ale wydaje mi się, że - czy kogoś lubi czy nie - zawsze zachowa się charakternie. Ja bym za niego wskoczył w ogień.
Zimą Legia nikogo nie sprowadziła, a sprzedała Ariela Borysiuka. Założyliście z góry, że Sporting nie jest do przejścia?
Dla mnie Sporting to klasa Spartaka. Z Rosjanami uporaliśmy się i to w jakich warunkach, więc teraz mam w sobie tyle wiary, że chciałbym grać ze Sportingiem już teraz. Oczywiście ubytki kadrowe nie ułatwiają nam zadania, ale nie wiem dokładnie jaka jest sytuacja finansowa klubu. Kiedy ostatnio Legia sprzedała zawodnika za dwa miliony euro? Dawid Janczyk czy Łukasz Fabiański odeszli za większe kwoty, ale to już kilka lat temu. Dla dyrekcji klubu to trudna sytuacja, pojawiła się dobra oferta, na pewno liczyło się także zdanie samego Ariela. Nie sprzedawano go, jak ziemniaka, chłopak chce się rozwijać, a Bundesliga to krok w przód. Przez ostatnie sześć miesięcy w Legii ukształtowała się drużyna, której gra przynajmniej daje nadzieję, ale ile byśmy byli warci, gdyby okazało, się, że sprzedanie jednego zawodnika odcina nas o zwycięstw?
Co z pana kontraktem? Chciałby pan go przedłużyć?
Fizycznie czuję się dobrze, piłka ciągle mi się jeszcze nie nudzi. Ale jak patrzę w protokół meczowy i szukam rówieśnika, to łatwiej mi go znaleźć wśród sędziów, albo masażystów. Wtedy sobie myślę: „Michał, może już wystarczy?". Kontrakt mam do czerwca, myślę że z propozycją przedłużenia działacze poczekają do końca sezonu. Zobaczą, jak wytrzymam drugą rundę. To tak, jak z nowym, ładnym mieszkaniem, do którego nagle wstawia się antyk.
Finansowo jest pan ustawiony do końca życia?
Jeśli pożyję pięć lat, to pewnie tak.
W Warszawie gra pan dla pieniędzy?
Wracając do Polski podjąłem decyzję, że to już nie jest najważniejsze. Ale jestem piłkarzem i tak zarabiam pieniądze, więc nie chciałbym sprzedać się za pół darmo. Ale nie jest to dla mnie cel nadrzędny.
Piłkarze reprezentacji Polski, której był pan kapitanem,dziwnie kończą kariery. Ebi Smolarek był już w Katarze, Jacek Bąk spowiada się prasie z problemów z żoną. Na wysokim poziomie gra tylko pan oraz Artur Boruc.
I obaj gramy tylko w klubach. Franciszek Smuda zbudował swoją drużynę. Jedni nie pasowali mu pod względem sportowym, inni wiekiem, jeszcze inni - charakterem. Nie mam na to wpływu, nie krytykuję trenera, bo miał do tego prawo. Wiem, że samo zakończenie kariery dla niektórych piłkarzy jest bardzo trudnym okresem. Bąk zawsze był wyciszony, częściej milczał niż mówił, myślę, że to opowiadanie o rodzinnych problemach na łamach prasy nie było mu potrzebne. Jacek Krzynówek skończył grać przez kontuzję, Mariusz Lewandowski spadł z klubem do drugiej ligi ukraińskiej. A Ebi zawsze był kotem, który wybierał swoje ścieżki. W kadrze też nic nie było wolno mu narzucić, bo natychmiast spadała efektywność.
Ma pan kontakt z Borucem?
Mam, sporadyczny. Artur po swoich różnych wypadkach trochę się zraził do ludzi, więc postanowił się odciąć, potrzebował intymności.
Mecz otwarcia na Euro zagramy z Grecją. Liczy pan czasami jeszcze na powrót do reprezentacji?
Ostatnie wypowiedzi trenera raczej mi na to nie pozwalają, chociaż z drugiej strony po meczach ligowych słyszę głosy dziennikarzy i ekspertów, że tak tragicznie ze mną jeszcze nie jest. Nie chcę już denerwować Smudy, mówić mu o swoich marzeniach, prowokować w gazetach. Pytania o reprezentację są dla mnie niezręczne. Jak zacznę krytykować pomyślicie, że to dlatego, że nie dostaję powołań, jakbym chwalił - że się podlizuję, by wrócić do drużyny.
Wierzy pan, że Polska wyjdzie z grupy?
Tak.
No to będzie wielki sukces, czyli warto było pana i Artura Boruca wyrzucić z kadry.
Nie można powiedzieć, że decyzje, z którymi większość się nie zgadza, zawsze wychodzą na złe. Awans do ćwierćfinału byłby sukcesem trenera, który nie bał się pewnych posunięć. Do drużyny czasami wcale nie pasują najlepsi. To jak puzzle - nie zawsze pasują najbardziej jaskrawe klocki. Ja już dostałem kopniaka w tyłek od trenera, swoje usłyszałem, więc nie przyjdę teraz mówiąc: „Panie trenerze nic nie poczułem, chciałbym zobaczyć, jak to jest za drugim razem".
Jesienią pana błędy w Legii nie miały złych konsekwencji, rzadko wspominał o nich Skorża. Czuje się pan w klubie trochę, jak szara eminencja?
Nigdy na tym mi nie zależało. Po fatalnych meczach w kadrze pierwszy przychodziłem do wywiadów, żeby prasa mnie rozliczyła, albo od razu zlinczowała. To nie są łatwe momenty, trener Skorża wie, że bez względu na to, co mi powie, na pewno się nie obrażę.