Przeszłość ciągle ich wzywa

Szukają dawnego blasku i wierzą, że sobotni mecz z Polską pomoże im go przywrócić

Publikacja: 16.06.2012 01:22

Czesi długo czekają na sukces, a kibice żyją wspomnieniami

Czesi długo czekają na sukces, a kibice żyją wspomnieniami

Foto: AP

Już dawno nie byli tak blisko sukcesu. Jeden mecz z Polską, którego nie muszą nawet wygrać, dzieli ich od ćwierćfinału mistrzostw Europy. To byłoby dla nich jak piękny sen.

Gdy się miało taką przeszłość jak oni, gdy się miało takich piłkarzy jak oni, to ciężko się obudzić i żyć teraźniejszością, kiedy dookoła szaro i ponuro. Zdobyli przecież srebrny medal mistrzostw Europy w 1996 roku i dotarli do półfinału osiem lat później. To ciągle są powody do dumy.

Obecne problemy znoszą ciężko, bo z sukcesów leczą się już od kilku lat, od kiedy z ławką trenerską reprezentacji rozstał się Karel Brueckner, a z boiskiem pożegnało się kilku świetnych piłkarzy: Pavel Nedved, Jan Koller, Tomas Ujfalusi czy Martin Jiranek.

Życie nauczyło Czechów, żeby nie wymagać za wiele, choć ciągle nie mogą uwierzyć, że medale chwilowo nie dla nich. – Nikt za Bruecknerem nie płakał. Wszyscy mieli dość brzydko grającej reprezentacji i ciągłych długich piłek na Kollera. Poza tym w mistrzostwach świata 2006 i na Euro 2008 nie wyszliśmy z grupy. Byliśmy gotowi na zmianę – mówi Michal Horejsi z gazety „Lidove Noviny".

Kibice i dziennikarze byli gotowi, ale piłkarze nie. Stare pokolenie odeszło, a nowe nie było tak utalentowane, ale nikt nie wziął tego pod uwagę. Wszyscy szybko zapomnieli prośby o powrót do kadry, słane do Nedveda, gdy kontuzji przed Euro 2008 doznał Rosicky.

W nowe czasy i nowe sukcesy miał ich przeprowadzić Petr Rada, trener bez doświadczenia, ale za to asystent Bruecknera.

Za konkurenta miał tylko Jozefa Chovanca, który już kiedyś był selekcjonerem i wielkich sukcesów nie osiągnął. Przeważyło podobno to, że Rada był tańszy.

Na początku wszyscy byli pełni nadziei, zwłaszcza że udało mu się zremisować 2:2 z Anglią na Wembley, ale potem było już tylko gorzej.

Porażki z Polską i Słowacją w eliminacjach mistrzostw świata 2010 wyrzuciły Radę z fotela. Ratowania podjął się sam prezes federacji Ivan Hasek, ale reprezentacja nie zaczęła od tego lepiej grać.

Eliminacje Czesi skończyli na trzecim miejscu i chyba wreszcie zrozumieli, że nowe sukcesy nie przyjdą szybko. Byli w podobnej sytuacji co Polska. Wybrali trenera, który nie gwarantował fajerwerków, ale jest stworzony do pracy na długim dystansie. Kibice zaufali mu, bo wybrał go Hasek, wielka postać czeskiej piłki.

Tylko że Bilek to zaufanie szybko stracił. W pierwszych meczach towarzyskich przegrał ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi oraz Azerbejdżanem i stanął pod pręgierzem.

Zaczęli mu wytykać brak doświadczenia, nazywali nudziarzem, a przecież, według kibiców, czescy piłkarze są stworzeni do atakowania i piękna.

Jakby w Pradze zapomnieli, że tak samo wygrywał nieraz Brueckner i wtedy wszyscy nosili go na rękach.

Przez eliminacje do Euro 2012 drużyna się przeczołgała i w barażach musiała grać z Czarnogórą. Tamten dwumecz i to, że znalazł dla kadry kilku młodych piłkarzy, to według czeskich kibiców jedyne osiągnięcia Bilka.

Trenerowi nie pomaga też temperament. Na konferencjach prasowych jest nudny i nie strzela złotymi myślami.

Ale piłkarze go szanują, choć w kadrze ma kilka wielkich gwiazd, które lubią chodzić własnymi drogami: Rosicky'ego czy Milana Barosa. On broni ich, a oni jego i nie przejmują się krytyką.

Po klęsce z Rosją przyznawali, że zagrali źle, ale zaraz dodawali, że nie ma się czym przejmować, bo to tylko wypadek przy pracy.

Z Grecją częściowo zatarli złe wrażenie, strzelili dwie piękne bramki i na tym budują swoje marzenia o ćwierćfinale, najlepiej z Niemcami w Gdańsku.

Tylko że dobrą grę pokazali przez sześć minut. Potem przeważali Grecy, a Rosicky'emu odnowiła się kontuzja i zszedł w przerwie z boiska.

Gdyby nie zagrał w sobotę, Czesi mieliby wielkie problemy. Na jego zdrowiu budują marzenia o szczęściu, a to zdrowie jest bardzo kruche.

Już dawno nie byli tak blisko sukcesu. Jeden mecz z Polską, którego nie muszą nawet wygrać, dzieli ich od ćwierćfinału mistrzostw Europy. To byłoby dla nich jak piękny sen.

Gdy się miało taką przeszłość jak oni, gdy się miało takich piłkarzy jak oni, to ciężko się obudzić i żyć teraźniejszością, kiedy dookoła szaro i ponuro. Zdobyli przecież srebrny medal mistrzostw Europy w 1996 roku i dotarli do półfinału osiem lat później. To ciągle są powody do dumy.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!