Marek Karpiniuk powiedział, że syna widuje często w snach. – Kilka dni temu mi się śnił. Taki dosyć zadowolony. Kiedyś pojawił się we śnie, byłem szczęśliwy. Mówię: „Ty żyjesz?" Odpowiedział: „Tak, żyję", mówił o jakiejś wojnie w Iraku. I później, że z powrotem wyjeżdża. Wtedy mówię: „Broń Boże, nie jedź tam z powrotem, przecież tam wojna". Ale nie, on mówi: „Muszę, muszę" – relacjonował ojciec zmarłego posła.
Dodał, że data 10 kwietnia „zawsze będzie dla niego straszna.– Rok wcześniej, 11 kwietnia, zmarła moja mama. I dokładnie rok po tym syn. To jest strasznie traumatyczna data. Najchętniej to by się człowiek zakopał w jakąś dziurę i tak sobie sam, w ciemności, w milczeniu posiedział tego dnia – opowiadał.
Odniósł się też do przyczyn katastrofy smoleńskiej. Powiedział, że w ustaleniach zespołu Antoniego Macierewicza „nie ma logiki". – Na pewno te wszystkie czarne skrzynki, które podają parametry, wykazałyby coś takiego jak wybuch. Poza tym pierwotna rzecz: 100 metrów - nie niżej ten samolot miał być. Gdyby nie schodził niżej, to nie byłoby zamachu, bo wybuch nastąpił, według teorii pana Macierewicza – wyjaśnił.
Powiedział, że mimo wszystko „nutka wątpliwości tkwi w człowieku". – Nie wiem, czy o się wyjaśni tak w stu procentach. Rzeczywiście to splot jakichś nieszczęśliwych zdarzeń – podsumował.