Dziki wychodzą na ulice miast. Są dla nas niebezpieczne?
Andrzej Kruszewicz:
Najgorsze co można zrobić, to iść na spacer z psem w miejsce, gdzie są dziki, a zwłaszcza lochy z młodymi. Atak dzika jest bardzo niebezpieczny, często śmiertelny. Szablami i fajkami rozdrapuje on tętnice udowe, przewraca człowieka i wtedy już nie ma ratunku.
Ale skąd się wzięły dziki w miastach?
Bardzo się rozpanoszyły, bo nikt na nie nie poluje. Są odławiane i wywożone. To kolejna generacja dzików wychowanych w sąsiedztwie człowieka. Kompletnie nie mają więc szacunku do człowieka. Nie boją się go, bo nie mają powodu. W lasach jest zupełnie inaczej. Tam, gdzie się na nie poluje, dziki schodzą z drogi. Oswojone dziki w okolicach miast to sprawka ludzi, którzy je dokarmiają albo wyrzucają pokarm. Za chwilę ludzie przestaną być najważniejszym zwierzęciem w lesie, będziemy się tam czuli niepewnie i nie będzie mowy o zbieraniu grzybów czy jagód ani o spacerach z dziećmi. Zwyczajnie dziki będą w lesie panować.