Wipler wygłosił sowje zarzuty podczas porannego wywiadu w radiu RMF FM. Jak powiedział, wybory zostały sfałszowane, a odpowiada za to "polityczna mafia". Polityk dał przy tym do zrozumienia, że chodzi mu o osoby związane z Polskim Stronnictwem Ludowym.
- Byli to politycy, którzy działali w poczuciu bezkarności, którzy na poziomie gminnym wiedzieli, że reprezentują jeden silny komitet, który obsadził w gminie praktycznie wszystkie osoby w komisjach wyborczych - powiedział przegrany kandydat na prezydenta Warszawy. - Moim zdaniem to jest ścisła korelacja między zdominowaniem danego terenu, danej gminy, danego powiatu przez Polskie Stronnictwo Ludowe a liczbą głosów nieważnych - dodał.
Według Wiplera proceder, o którym mówił, to skutek bezkarności wobec podobnych manipulacji wyborczych, jakie jego zdaniem dokonywały się w poprzednich wyborach cztery lata temu.
- Uważam, że na cały kraj rozlała się gangrena, która rozpoczęła się w województwie mazowieckim cztery lata temu - powiedział polityk KNP - Gdy cztery lata temu Janusz Korwin-Mikke zgłaszał do prokuratury powiadomienie o popełnieniu przestępstwa fałszowania wyborów samorządowych na Mazowszu, było to bezkarne. I ci ludzie w całym kraju zobaczyli, że prokuratura - przy braku twardych dowodów - nawet nie wszczyna postępowania i nie bada, jak to się stało, że radykalnie wyższa jest liczba głosów nieważnych na danym terenie.
Wipler dodał przy tym, że spodziewa się masowego wysyłania protestów wyborczych, których liczba będzie tak wysoka, że "zablokują" pracę sądów okręgowych. Zadeklarował też, że sam na swoim wideoblogu będzie tłumaczył i pokazywał ludziom, jak złożyć taki protest.