Tym bardziej, że linia podziałów w tej sprawie układa się niemal identycznie, jak w przypadku oceny samego Lecha Wałęsy. Ale to jednak pozory. Sprawa bowiem w małym stopniu dotyczy samego byłego prezydenta.
Zakładając, że IPN zabezpieczył w domu byłego szefa policji politycznej PRL oryginalne dokumenty, to jednak niewiele zmieniają one w naszej wiedzy o Lechu Wałęsie. Nie zmieniają też wiele w jego ocenie. Lech Wałęsa jest, był i będzie polskim bohaterem. Nie zmienią tego ani jego krytycy, ani też coraz bardziej żenujący zwolennicy.
Wałęsa nie przestaje być bohaterem, dlatego, że w grudniu 1970 prawdopodobnie uwikłał się we współpracę z SB. Wręcz przeciwnie, przez to staje się postacią jeszcze bardziej ciekawą właśnie. Wiele wskazuje na to, że w drugiej połowie lat 70tych ze współpracy się wyzwolił i dzięki swojemu charakterowi – który często jest źródłem jego kłopotów – zaangażował się w działalność opozycyjną, która doprowadziła w ostateczności do obalenia komunizmu w Polsce.
Jednak największym wrogiem Lecha Wałęsy nie jest jednak PiS ani szerzej prawica, lecz sam Lech Wałęsa. Jeszcze w piątek rano pisząc na Wykopie były prezydent po raz kolejny zmienił zdanie – przypomnijmy, wcześniej przyznał się, że po grudniu coś „podpisał” i nie wyszedł z tamtych wydarzeń „całkiem czysty”. Sęk w tym, że niezwykła megalomania Wałęsy nigdy nie pozwoliła mu na krytyczne podejście do własnej przeszłości. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie opowiadał, że to on w pojedynkę obalił żelazną kurtynę. Nie dalej niż 2 lutego pisał na Wykopie: „Sam obaliłem komunizm”.
Jego megalomania to woda na młyn jego przeciwników, ale – z kolei wbrew jego najzacieklejszym wrogom, wbrew temu co twierdzi szef MSZ Witold Waszczykowski – nie ma dziś żadnych dowodów na to, że Wałęsa był marionetką komunistów w latach 80tych.