Jak ocenił Duma, „ta mobilizacja była kwestią ostatnich kilkunastu, może kilkudziecięciu godzin kampanii, a może nawet ciszy wyborczej”. - To frekwencja odpowiada za to, co zobaczyliśmy. Frekwencja odpowiada między innymi za słabszy wynik Konfederacji. Konfederacja, biorąc pod uwagę przewidywaną frekwencję i wynik sondażowy, w jakiś sposób otrzymała poparcie – tyle tylko, że do wyborów poszło trochę więcej ludzi i ta sama liczba wyborców, którą Konfederacja cieszyła się ostatnio, w ogólnie masie wyborców waży obecnie mniej - powiedział.
Duma: Wczesne wyniki PKW? Najpierw spływają wyniki z okręgów, gdzie PiS ma więcej. Potem z większych miast
Duma mówił także o tym, czy wyniki spływające z PKW mogą się nie pokrywać z badaniami exit poll. - To jest badanie, które jest obarczone błędem, ale jeśli wziąć pod uwagę margines błędu, to nie wiem na co PiS liczy. Nie ma pola do tego, żeby nagle 248 mandatów zmieniło się na przykład w 229. Musielibyśmy zakładać – czego robić nie należy – że exit poll się pomyliło – nie, że było obarczone błędem, tylko że w znacznie większej skali się pomyliło - stwierdził Duma. - Myślę, że widzowie i czytelnicy nie dadzą się zwieść temu, co widzą w wczesnych wynikach spływających z PKW. Dokładnie w każdych wyborach mamy tę samą historię – we wczesnych wynikach – wtedy kiedy tych komisji zaliczonych jest stosunkowo mniej – PiS albo jej kandydat prezydencki, radzi sobie zdecydowanie lepiej. Później ten wynik się normalizuje, czyli dąży do tego, co widzimy w badaniach exit poll - powiedział prezes dodał.
Prezes IBRiS wyjaśnił, dlaczego tak jest. - Wyniki, które spływają do PKW nie spływają w rozkładzie ogólnopolskim – czyli tyle samo wsi i tyle samo miast. Najpierw wpływają wyniki z mniejszych okręgów, komisji obwodowych – głównie z terenów wiejskich, ewentualnie mniejszych miejscowości, a więc tych, gdzie PiS ma więcej. Duże komisje – tam gdzie była ogromna frekwencja wyborcza, w większych miastach – najprawdopodobniej spłyną na samym końcu i doważą wynik, który widzimy dzisiaj w exit poll - podkreślił Duma. - Szanse na wynik, który dawałby PiS samodzielne rządy są bardzo małe - ocenił.
Prezes IBRiS: Niższe poparcie dla PiS to między innymi efekt tego, że kobiety poszły do urn
Co wpłynęło na frekwencję? - Sawka tej kampanii oraz to, że Polacy – niezależnie komu sprzyjają – są gotowi walczyć o Polskę, w jakiej chcieliby żyć. I opozycja i zwolennicy rządu byli szalenie zmobilizowani - powiedział Marcin Duma. - Jeżeli weźmiemy pod uwagę frekwencję i wynik PiS, to liczba głosów oddanych wczoraj na PiS nie będzie wiele odbiegać od liczby głosów, którą PiS otrzymał cztery lata temu. W badaniach wychodziło, że PiS stracił około dwa miliony wyborców. PiS w tych wyborach nie dość, że był w stanie utrzymać część elektoratu z poprzednich wyborów, to jeszcze sięgnął po głębokie rezerwy – prawdopodobnie nowych wyborców. Ale opozycja zrobiła dokładnie to samo. Tylko bardziej - podkreślił szef IBRIS. - Można powiedzieć, że niższe poparcie dla PiS to między innymi efekt tego, że kobiety poszły do urn, skorzystały ze swojego prawa do oddania głosu i wsparły opozycję - dodał.
Marcin Duma, szef IBRIS: PiS zbudowało elektorat wychodzący poza to, co dotychczas wiedzieliśmy o tym ugrupowaniu
Podczas rozmowy rozważano także na temat tego, co zrobi Andrzej Duda. - W polskim systemie politycznym prezydent w tej sprawie nic nie musi, ale wszystko może. Równie dobrze może wskazać kandydata zupełnie spoza parlamentu – być może osobę, która nie jest kojarzona z żadną częścią sceny politycznej. To jest jego wyłączony wybór. Aczkolwiek zwyczaj jest taki, że powierzy misję tworzenia rządu osobie, która jest przedstawicielem największego ugrupowania – albo względem wyniku wyborczego albo liczby posłów, co nakierowuje nas na to, że będzie to przedstawiciel PiS - powiedział Marcin Duma. - Na pewno taka decyzja nie pomoże w płynnym przejściu z jednej ekipy rządzącej do drugiej. To wydłuży proces przekazania władzy. Prezydent ma 30 dni na to, żeby zwołać pierwsze posiedzenie parlamentu, potem 14 dni, żeby wskazać kandydata, który także ma 14 dni, żeby uzyskać wotum zaufania - dodał. - Jest pytanie do PiS, czy zechce zmierzyć się z sytuacją – która wynika wprost z badania exit poll i prognozy mandatowej – że nie będzie takiej większości, która pozwoli uzyskać wymaganą liczbę głosów w tym głosowaniu. A zatem będzie to pewne upokorzenie – przypieczętowanie: nie mamy większości w tym Sejmie. Mimo że wcześniej już wszyscy wiedzieli, że jej nie ma - podkreślił.