Marek Migalski: W co gra szef Platformy

Marsz miliona serc będzie gamechangerem – zmieni w kampanii wiele, a trudno przewidzieć efekty.

Publikacja: 20.09.2023 03:00

Donald Tusk robi dużo, by zaplanowany na 1 października marsz był bardziej imponujący niż ten z 4 cz

Donald Tusk robi dużo, by zaplanowany na 1 października marsz był bardziej imponujący niż ten z 4 czerwca

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Marsz 1 października niesie dla opozycji kilka niebezpieczeństw, choć może się także stać punktem przełomowym, który wypchnie ją do władzy. W czym tkwią owe zagrożenia?

Pierwsze jest banalne – klęska frekwencyjna. Mało to prawdopodobne, ponieważ Platforma Obywatelska wiele robi, by to wydarzenie było jeszcze bardziej imponujące niż marsz 4 czerwca, a wyborcy opozycji są rzeczywiście zdeterminowani, by pojawić się w Warszawie i się „policzyć”. Ale nieszczęścia chodzą po ludziach i może zdarzyć się coś nadzwyczajnego (załamanie pogody, choroba Donalda Tuska, prowokacje obozu władzy), co popsuje efekt, który liderzy antypisu chcą osiągnąć. Jednak to niebezpieczeństwo wydaje się o wiele mniej prawdopodobne niż wynikające z…sukcesu marszu.

Dwa kroki Tuska?

Bo opozycja jako całość może mieć problemy także w przypadku powodzenia całego przedsięwzięcia. Jeśli bowiem jego efektem będzie dokładnie to samo, co stało po 4 czerwca, czyli wzrost notowań KO przy spadku tychże dla Trzeciej Drogi i Lewicy, to skutkiem może być zapewnienie trzeciej kadencji Zjednoczonej Prawicy. Bo w przypadku zejścia sojuszu PSL i PL2050 pod próg 8 proc. (zejście Lewicy pod próg 5 proc. uważam za niemożliwe) metoda D’Hondta da PiS-owi możliwość kontynuowania władzy (być może nawet bez konieczności dogadywania się z Konfederacją). Przypomnijmy bowiem, że w 2015 roku Zjednoczonej Prawicy wystarczyło do tego celu uzyskanie nieco ponad 37 proc. głosów, co jest obecnie w jej zasięgu. Byłoby to zaiste pyrrusowe zwycięstwo organizatorów marszu.

Czytaj więcej

Dlaczego Tusk postanowił, że politycy PO wrócą do TVP?

Chyba że właśnie na to grają. Na to, by wzrost ich notowań odbył się kosztem spadków Trzeciej Drogi i Lewicy, a październikowa elekcja była jedynie prawyborami, czy też prewyborami, przed realnym starciem za kilka miesięcy. Pisałem o tym przed kilkoma tygodniami na łamach „Rzeczpospolitej” i argumentowałem, że w obliczu problemów z utworzeniem większościowego rządu Donald Tusk może grać na pokonanie PiS-u w dwóch krokach. Pierwszym byłoby wyeliminowanie opozycyjnej konkurencji już 15 października, by potem, za kilka miesięcy, pokonać PiS i przejąć władzę bez konieczności układania się zarówno z Trzecią Drogą, jak i z Lewicą. Jeśli bowiem ta pierwsza formacja znalazłaby się poza parlamentem, a PiS-owi nie udało się stworzyć większościowego gabinetu (z Konfederacją lub bez niej), to w przyszłym roku mielibyśmy przedterminowe wybory, w których liderzy PSL i PL2050 musieliby pokornie dołączyć do KO i zostać zmajoryzowani przez Tuska. To nowe starcie, w którym wystąpiłyby tylko cztery podmioty, mogłoby być dla PO o wiele korzystniejsze, bo PiS byłoby poobijane w wyniku męczenia się w formule mniejszościowego rządu, a Konfederacja straciłaby już znacząco nimb antysystemowości i walor świeżości.

Los Trzeciej Drogi

Czy takie są kalkulacje Tuska? Będziemy się o tym mogli przekonać już w następną niedzielę. Jeśli, zgodnie z nawoływaniami Włodzimierza Czarzastego, zaprosi on na scenę główną pozostałych liderów antypisu i pokaże jedność opozycji, oznaczać to będzie, że się mylę i że lider PO dobrze życzy pozostałym opozycyjnym podmiotom i chce przejąć władzę już teraz. Jeśli jednak marsz będzie imprezą jednopartyjną i jego efektem będzie wzrost notowań dla PO, kosztem innych formacji antypisu, dostaniemy jasny sygnał, że Tusk szykuje się na rozłożoną w czasie rywalizację i na ostateczne rozstrzygnięcie dopiero za kilka miesięcy.

Czytaj więcej

Spięcie przed TVP. Przerwane wystąpienie Donalda Tuska

Chyba że efekt jednopartyjnego marszu będzie jeszcze inny – tak poważny wzrost notowań KO, że zostanie ona liderem, wyprzedzając ZP. To mało prawdopodobny scenariusz, ale nie można go wykluczać, zwłaszcza jeśli w czasie tego wydarzenia stałoby się coś nadzwyczajnego. Na przykład wyznaczenie Rafała Trzaskowskiego na przyszłego premiera. O takim wiście mówi się od pewnego czasu i faktycznie przyczyniłby się on do poprawy notowań KO. Oczywiście kosztem Trzeciej Drogi i Lewicy. Jeśli w jego efekcie KO wyprzedziłaby PiS, to metoda D’Hondta zaczęłaby działać na rzecz tej pierwszej – zapewniając jej władzę (oczywiście tylko w sojuszu z Lewicą, ale chyba już bez Trzeciej Drogi, która musiałaby zapłacić za te przepływy elektoratu niewejściem do Sejmu).

Marsz miliona serc na pewno będzie gamechangerem – zmieni wiele w kampanii. Ale bardzo trudno przewidzieć jego efekty. Nawet w przypadku frekwencyjnego sukcesu jego skutki mogą okazać się dla opozycji (co najmniej pewnej jej części) zarówno zbawienne, jak i zgubne. Ale po jego zakończeniu będziemy przynajmniej wiedzieli, w co gra przewodniczący Platformy i czy elekcja 15 października będzie wyborami czy jedynie prawyborami.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Marsz 1 października niesie dla opozycji kilka niebezpieczeństw, choć może się także stać punktem przełomowym, który wypchnie ją do władzy. W czym tkwią owe zagrożenia?

Pierwsze jest banalne – klęska frekwencyjna. Mało to prawdopodobne, ponieważ Platforma Obywatelska wiele robi, by to wydarzenie było jeszcze bardziej imponujące niż marsz 4 czerwca, a wyborcy opozycji są rzeczywiście zdeterminowani, by pojawić się w Warszawie i się „policzyć”. Ale nieszczęścia chodzą po ludziach i może zdarzyć się coś nadzwyczajnego (załamanie pogody, choroba Donalda Tuska, prowokacje obozu władzy), co popsuje efekt, który liderzy antypisu chcą osiągnąć. Jednak to niebezpieczeństwo wydaje się o wiele mniej prawdopodobne niż wynikające z…sukcesu marszu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Oficjalnie: Jacek Sutryk musi walczyć w II turze
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS w siedzibie partii świętuje sukces. Na scenie pojawił się Jacek Kurski
Wybory
Wybory samorządowe 2024: PiS wygrywa w kraju, ale traci władzę w województwach
Wybory
Wybory samorządowe 2024. Jarosław Kaczyński: Nasze zwycięstwo to zachęta do pracy, a chcieli nas już chować
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Wybory
Wybory samorządowe 2024: Frekwencja do godziny 17 niższa niż pięć lat temu