Brak istotnych publikacji makroekonomicznych zwiastował spokojny dzień na rynku walutowym. Oczekiwania na rynkowy marazm tym razem się potwierdziły. Przez większość piątkowych notowań złoty notował symboliczne zmiany. Po południu za dolar płacono 3,96 zł, a euro było wyceniane na 4,32 zł. W obu przypadkach było to 0,1 proc. więcej niż wczoraj i trzeba to łączyć z niewielkimi ruchami dolara na globalnym rynku, który jest głównym wyznacznikiem trendów. Nieco mocniejszy był frank. Ten drożał o 0,4 proc. do 4,58 zł. W tym przypadku nieco mocniejszy ruch należy tłumaczyć tym, że część inwestorów szuka jednak bezpieczeństwa przed weekendową przerwą, a frank w roli bezpiecznej przystani sprawdza się idealnie.

Czytaj więcej

Giełdowa panika zawitała do Warszawy. Powrót do normalności może być trudny

Złoty nie skapitulował

To szukanie bezpieczeństwa może być trochę „na zapas”. Inwestorzy świeżo w pamięci mają bowiem wydarzenia z poniedziałku, kiedy to przez światowe rynki przetoczyła się gwałtowna wyprzedaż, która była napędzana strachem o recesję w Stanach Zjednoczonych. Mając te wydarzenia w pamięci, część inwestorów może po prostu bać się zostawać z otwartymi pozycjami na weekend. Też trzeba jednak zauważyć, że w ostatnich dniach udało się jednak nieco uspokoić nastroje, ale z pewnością nie udało się jeszcze całkowicie wyzbyć strachu. Ten zaś jest wrogiem złotego, chociaż trzeba też podkreślić, że przez rynkową zawieruchę nasza waluta przeszła stosunkowo suchą stopą. Mocniejszy ruch był widoczny w zasadzie w przypadku pary CHF/PLN.