Czy uważa pan, że jest to dobry czas na inwestowanie w branży lotniczej, która w tej chwili przechodzi turbulencje i tak naprawdę nie wiadomo, co ją czeka w przyszłości?
Zdecydowanie tak. Jeśli spojrzymy na to, ile zamieszania wprowadził Covid-19 w transporcie lotniczym, musimy mieć świadomość, że ten wirus wcale nie odszedł, trzeba będzie z nim żyć także w przyszłości. I że jeszcze nieraz może dobrze namieszać. Natomiast to, czego już w tej chwili jesteśmy świadkami, to budzące podziw odbicie w lotniczym biznesie. W Ameryce Północnej sytuacja już wróciła do tej sprzed pandemii. Lotniska znów są zatłoczone, w samolotach nie ma wolnych miejsc. Siatka połączeń krajowych jest już taka jak w 2019 roku. W Europie też mamy podobną sytuację, a są tacy przewoźnicy, jak węgierski Wizz Air, który tego lata oferuje aż 135 proc. podaży z 2019 roku, który przecież był najlepszy w historii branży lotniczej.
Jeśli spojrzymy na podróże nad Atlantykiem, czyli tam, gdzie linie lotnicze zarabiają najwięcej, to może i rejsów jest mniej, ale wszystkie samoloty są zapełnione do ostatniego miejsca. Ceny biletów ostro poszły w górę, także z powodu wyższych kosztów operowania, w tym drożejącego paliwa. Mimo to marża zysku linii lotniczych jest naprawdę zadowalająca i linie nie mają na co narzekać. Widać wyraźnie, że przewoźnicy finansowo odrabiają to, co stracili z powodu covidu.
Nadal jednak trudna sytuacja jest w Chinach, gdzie z powodu polityki „zero tolerancji” wobec zachorowań na Covid-19, wielkie miasta, takie jak chociażby Szanghaj, pozostają poza zasięgiem. Nie zmienia to jednak faktu, że Chińczycy zamawiają po kilkaset samolotów. To oznacza, że linie lotnicze z tego kraju są przekonane, że biznes będzie się im rozwijał i trzeba będzie naprawdę wielu samolotów. Czyli mimo że są takie miejsca na ziemi, gdzie covid nadal jest odczuwalny, także panuje optymizm.
To bardzo budująca prognoza. Ale z punktu widzenia pasażerów mało dzisiaj mamy powodów do tego optymizmu. Chcemy latać, a lotniska nie dają sobie rady z powrotem popytu, przewoźnicy masowo odwołują rejsy i koczowanie na lotniskach nawet po kilka dni stało się nową normalnością. Czy widzi pan jakieś wyjście z tej sytuacji?