Rynek bezzałogowych statków powietrznych (BSP, z ang. UAV) w Polsce, który wart już jest blisko 252 mln zł, dostanie mocny impuls do rozwoju. W ramach realizowanego przez Polski Fundusz Rozwoju (PFR) programu „Żwirko i Wigura" część nieba nad Polską zostanie otwarta do testowania nowych zastosowań dronów.
Plan zakłada uruchomienie tzw. piaskownicy regulacyjnej (z ang. sand box), czyli wydzielenia pewnej części przestrzeni powietrznej, w której traciłyby swoją moc obecne dość restrykcyjne przepisy dotyczące BSP. Nie dopuszczają one obecnie do ruchu urządzeń autonomicznych, czyli działających bez operatora. I z reguły obligują do sterowania maszynami tylko w zasięgu wzroku pilotujących je osób. Sand box umożliwiłby zatem przeprowadzenie w warunkach naturalnych prób z dronami robotami.
Drony jak komórki
Dziś już co prawda nad naszymi głowami latają bezzałogowce, ale wykorzystywane są głównie do zabawy, ewentualnie robienia zdjęć czy – jak ostatnio – również pomiarów smogu. Sterowane są przez operatorów na ziemi. Eksperci twierdzą tymczasem, że przypisanie do każdego z dronów jednego operatora mija się z celem, ponieważ w przyszłości potrzebna będzie całkowicie autonomiczna sieć takich statków.
Zmieni się też zastosowanie BSP. Te na masową skalę mają wlecieć do miast, między budynki, przewożąc np. do szpitali krew i organy do przeszczepów, paczki kurierskie czy wykonując zadania z zakresu gospodarki odpadami i monitoringu wód gruntowych.