Pasażer United, lecący we wtorek z Nashville do Nowej Zelandii po wylądowaniu w San Francisco, gdzie miał się przesiąść, odkrył, że włożony przed startem do skrytki nad siedzeniem bagaż podręczny zniknął. Okazało się, że usunął go personel pokładowy, sądząc, że to rzecz poprzedniego pasażera.
Tym samym Ben Kepes, bo tak nazywał się pechowy pasażer, został pozbawiony dokumentów, ładowarki i pieniędzy. Kepes skontaktował się z przewoźnikiem przez Twittera (jak tylko udało mu się pożyczyć ładowarkę). United tylko jednak pogarszało sytuację – jego przedstawiciele twierdzili nawet, że bagaż podręczny został usunięty z... luku bagażowego w Chicago.
Bez paszportu Ben Kepes nie mógł przejść odprawy na samolot do Nowej Zelandii. Bagaż podręczny znajdował się w posiadaniu linii lotniczej, a czas do odlotu samolotu Air New Zealand się kurczył. United stwierdziło, że bagaż podręczny Kepesa wysłało prosto do Nowej Zelandii.