W „Kołysance" Juliusz Machulski, bawiąc się konwencją kina grozy, zapragnął nas trochę postraszyć. Bliżej mu jednak do klasycznej „Rodziny Addamsów" niż do krwawych „Pił". Zrealizował bowiem pastisz horroru, ale nie ośmieszył tego niezwykle ostatnio popularnego gatunku kina. Wykorzystał jego konwencję i chwyty dla przedstawienia własnej bardziej śmiesznej niż strasznej historii o rodzimych wampirach, którzy pewnej nocy zamieszkali w mazurskiej wsi Odlotowo. Ojcem rodziny jest bladolicy Michał (Robert Więckiewicz). Jest smutny i ponury, bo to nim spoczywa obowiązek zapewnienia bytu czwórce dzieci, żonie (Małgorzata Buczkowska) w ciąży z piątym i ciągle głodnemu, do tego tracącemu ostatnie zęby ojcu (Janusz Chabior).
Dawno, dawno temu, sądząc po strojach i nastrojach, gdzieś w XVI wieku działo im się znacznie lepiej, ale to ich rodzinna tajemnica. Dziadek zapytany o wiek przez pracownicę opieki społecznej odpowiada: 550. I choć synowa natychmiast wyjaśnia, że to wysokość jego renty, a on ma lat 80, to nie mamy wcale pewności, czy starszy pan się pomylił. Wraz z pojawieniem się we wsi wampirzej rodziny zaczynają znikać kolejne osoby... „Kołysanka" to film wspaniale wizualnie wystylizowany (zdjęcia Arkadiusza Tomiaka), z sugestywną, niepokojącą, niezwykle energetyczną muzyką Michała Lorenca, pełen zabawnych dialogów i sytuacji. Niestety, mniej więcej w połowie intryga okazuje się zbyt wątła, reżyser gubi tempo, a całość rozpada się na luźno powiązane ze sobą skecze. Za to puenta doskonała!
Kołysanka *** /
Canal +