Z niecierpliwością czekam na zmiany w zarządzie telewizji publicznej. Mam nadzieję, że wraz z nowym kierownictwem pojawią się ciekawsze propozycje programowe. Publicystyki i „Wiadomości” emitowanych w TVP nie jestem w stanie oglądać. Wybieram „Fakty” w TVN i serwisy informacyjne w TVN 24.
Z tego, co Jedynka oferuje w jesiennej ramówce, interesująco zapowiada się serial „Ratownicy” w reżyserii Marcina Wrony. Lubię i cenię Bogusława Lindę, dlatego ciekawa jestem, jak poradzi sobie w nowej roli – ratownika górskiego. Cieszę się też, że na antenę wraca „Majka” (TVN, od 6 września, poniedziałek – piątek, godz. 17.55), bo wciągnęłam się w tę opowieść.
Wiem, że jesienią pojawi się kilka nowych programów kulinarnych. TVN pokaże „Ugotowanych” (od 3 października, niedziela, godz. 17) – show, w którym amatorzy rywalizują o tytuł najlepszego gospodarza przyjęcia. W tej samej stacji emitowane będą premierowe odcinki „Rewolucji kuchennych” z Magdą Gessler w roli głównej (od 4 września, sobota, godz. 18). A niebawem Jedynka zaprosi na „Wściekłe gary”.
Ja jednak pozostanę wierna Robertowi Makłowiczowi i jego kulinarnym podróżom (TVP 2, sobota, godz. 11.40). Dawno temu przekonałam się, że dobry program o gotowaniu to taki, który daje widzowi konkretne wskazówki dotyczące kuchni i przygotowywanych w niej przysmaków. Nie interesują mnie widowiska, w których bardziej chodzi o trzaskanie garnkami, robienie awantur i pomiatanie personelem. Nie wiem, skąd bierze się popularność takich produkcji jak „Piekielna kuchnia Gordona Ramseya”. Przecież z nich kompletnie nic nie wynika.
We wszystkich stacjach brakuje mi także ambitnych propozycji kulturalnych. Z anteny prawie zniknął Teatr Telewizji, a przecież mamy bogate archiwa i tradycje jednej z najlepszych scen telewizyjnych w Europie. Trzy premiery do końca roku to stanowczo za mało.