– Serial ma mroczny i niepokojący klimat przypominający dawne filmowe kryminały, jak nakręcony w 1971 roku „Shaft" – mówi Violetta Furmaniuk-Zaorska, producentka „Komisarza Rozena".
Główny bohater jest brawurowym stróżem prawa, często łamiącym kodeksy i zasady.
– Może kojarzyć się z „Brudnym Harrym", ale nie ma w nim buńczuczności słynnego detektywa – twierdzi Furmaniuk-Zaorska. – Rozen nagina policyjne procedury, ale w słusznej sprawie.
W pierwszym odcinku zostaje oskarżony o wywołanie niepotrzebnej strzelaniny, w wyniku której ginie dwóch gangsterów. Dostaje jednak drugą szansę – musi odszukać groźnego mafiosa, uciekiniera z więzienia. Ma mało czasu, zbrodniarz planuje bowiem wyjechać za granicę. Rozena czeka niebezpieczna misja – by złapać zbiega, musi przeniknąć do przestępczego świata.
– Pilot jest dość krwawy i brutalny, ale nie epatujemy przemocą – dodaje Furmaniuk-Zaorska. – Sceny morderstw czy strzelaniny są fabularnie uzasadnione i tworzą atmosferę serialu.