Rzeczpospolita: Wygrała pani konkurs na dyrektorkę Teatru Dramatycznego, pokonując Tadeusza Słobodzianka, którego dwie kadencje różnie się ocenia, ale stworzył wokół największej miejskiej sceny widownię ceniącą „teatr środka”. Jak była liczna w sezonie 2021/22 i co z nią teraz będzie?
Rzeczywiście, liczna. W sezonie 2021/22 teatr odwiedziło, nie licząc Warszawskich Spotkań Teatalnych (WST), ponad 51 tysięcy widzów. Ta frekwencja wymaga jednak komentarza, ponieważ zastałyśmy teatr, w którym bardzo dużo tytułów cieszących się do tej pory powodzeniem już się zgrało i ich publiczność maleje. Ten trend widzimy wyraźne, analizując długoterminowe dane. Również dlatego podjęłam trudną decyzję, żeby w pierwszym sezonie dać więcej premier, niż zapowiadał konkursowy program. Oznacza to dla nas wszystkich więcej pracy, ale chcemy jak najszybciej zaproponować naszej widowni nowe pozycje w repertuarze. Oczywiście, są takie spektakle jak musical „Kinky Boots”, który pogramy jeszcze długo, bo publiczność go uwielbia i przychodzi oglądać wielokrotnie. Dlatego też zagramy go w Sylwestra, i to dwukrotnie.