Zaplanowany wiele miesięcy temu spektakl Teatru Powszechnego według reportażu scenicznego Siergieja Tretiakowa w reżyserii Pawła Łysaka dotyka problemu, który niespodziewanie stał się jedną z ważniejszych kwestii zakończonej w niedzielę kampanii wyborczej. Chodzi o konflikt między krajowym a obcym kapitałem, wybór pomiędzy bogaceniem się a wartościami wspólnotowymi – społecznymi albo narodowymi, a także prawo do protestu.
„Krzyczcie, Chiny!" są też legendą polskiego teatru. W 1932 roku wystawił je we Lwowie Leon Schiller, najwybitniejszy inscenizator polskiego teatru pierwszej połowy XX wieku. Spektakl wywołał burzę: zachwyt socjalistów, robotników i mniejszości narodowych oraz potępienie ze strony konserwatystów. Potem teatralny reportaż zagrano jeszcze tylko raz.
– Tak jak większość ludzi polskiego teatru wiedziałem o tym tekście, znałem jego legendę, którą w dużej części stanowiły przekazy o gorących reakcjach widzów – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Łysak, dyrektor Teatru Powszechnego działającego pod hasłem „Teatr, który się wtrąca". – Warto pamiętać, że to spektakl wywołał kontrowersje, a nie tekst, który uznano za miałki, papierowy.
Życie polityczne
W spektaklu Schillera, co współgrało z charakterem utworu, brało udział stu statystów, na co dzień bezrobotnych, których dziennym wynagrodzeniem była bułka z kiełbasą. To podkreślało społeczny kontekst. Krótko po tym Schiller zrealizował dramat narodowy „Dziady" Mickiewicza z mocnymi akcentami religijnymi.
– Ten wybitny reżyser chciał mieć wpływ na masy – mówi Paweł Łysak. – Angażował się w życie polityczne.