Tankowce floty cieni Putina, które utknęły na morzach w wyniku amerykańskich sankcji, mają w ładowniach ropę wartą ponad 3,5 mld dolarów. Te straty mogą rosnąć w miarę jak cena surowca będzie spadać. A takie są prognozy.
Ceny ropy naftowej na światowych rynkach notują duże zmiany. W ostatnim czasie wyraźnie jednak one spadły. Dlaczego i co to może oznacza? O tym w programie Rzecz o Biznesie. Gościem Przemysława Tychmanowicza jest Michał Stajniak, analityk XTB.
Analitycy uznali, że ryzyko wielkiego konfliktu bliskowschodniego mocno spadło. Ich uwaga skupiła się więc na tym, jak bardzo podaż ropy naftowej może być nadmierna w nadchodzących kwartałach.
Światowe ceny ropy zaczęły w piątek nieznacznie rosnąć, po tym jak dzień wcześniej eksporterzy z porozumienia OPEC+ zdecydowali o przedłużeniu dobrowolnych cięć wydobycia. Jednak zagrożeniem dla petrodolarów jest sztuczna inteligencja.
Porozumienie eksporterów ropy OPEC+ przedłużyło na 2025 r. zbiorcze cięcia produkcji ropy. W przyszłym roku 23 kraje sojuszu pompować będą dziennie 39,725 mln baryłek.
O 6,5 proc. zmniejszyły się w kwietniu dochody Rosji z eksportu ropy. A będzie jeszcze lepiej. Dla demokratycznego świata. I gorzej dla rosyjskiego reżimu, bo popyt w tym roku na czarne złoto ma być niższy od dotychczasowych prognoz.
Rosnąca produkcja ropy przez kraje spoza OPEC udaremniła wysiłki kartelu mające na celu podniesienie cen poprzez ograniczenie produkcji. Walnie przyczynił się do tego kraj z trzecimi co do wielkości zasobami na świecie. To Kanada.
Amerykanie podnieśli prognozę światowego zapotrzebowania na ropę na rok 2024. W Białym Domu spodziewają się też niższej podaży surowca ze strony porozumienia eksporterów OPEC+, a tym samym wyższej ceny ropy. Na naftowym tronie pozostaną Amerykanie.
Stany Zjednoczone nie pozwolą na wzrost cen ropy, tak jak jest to wygodne dla kartelu eksporterów OPEC+, gdzie drogą ropę forsuje Rosja. W 2023 r. tempo wydobycia surowca w USA zaskoczyło ekspertów. Jeden koncern nawet podwoił wydobycie.