Wydawać by się mogło, że po niemal sześciu latach wojny na wschodzie kraju i utracie części terytorium nic gorszego Ukrainy już nie spotka. Tymczasem od środy w kraju zamyka się wszystkie dworce, wstrzymane zostają połączenia kolejowe, autobusowe i lotnicze. Zamknięte będą restauracje, kawiarnie, bary, kluby nocne, sale sportowe i centra handlowe.
Do odwołania zakazuje się wszystkich imprez, w tym religijnych, jeżeli w jednym miejscu zbiera się powyżej dziesięciu osób. Wcześniej zamknięto przedszkola, szkoły i uczelnie wyższe. Co najmniej do 3 kwietnia pozostaną zamknięte ukraińskie granice dla obcokrajowców. Wszystko wskazuje na to, że to jedynie początek walki Kijowa z koronawirusem.
Metro staje
O wprowadzenie kwarantanny do rządu zaapelował w poniedziałek prezydent Wołodymyr Zełenski. Zgodnie z jego zaleceniami mer Kijowa Witalij Kliczko zdecydował się na zamknięcie w środę stołecznego metra, które nieprzerwanie działało, odkąd zostało otwarte w 1960 roku. Do pozostałych środków komunikacji miejskiej mieszkańców ukraińskiej stolicy będą wpuszczać wyłącznie w maseczkach, w jednym autobusie czy tramwaju nie będzie mogło przebywać więcej niż dziesięć osób.
We wtorek Rada Najwyższa przegłosowała ustawę dotyczącą walki z koronawirusem. Wprowadzono odpowiedzialność administracyjną za złamanie reżimu kwarantanny dla osób, które znajdują się w samoizolacji i czekają na wyniki badań medycznych. Osobom chorym na koronawirusa za nieprzestrzeganie kwarantanny grozi nawet do trzech lat więzienia.