Jak się towarzyszy Swiatłanie Cichanouskiej podczas spotkań z przywódcami Europy? To spore wyzwanie dla dziennikarza i opozycjonisty, bo nie miał pan żadnego doświadczenia dyplomatycznego.
Dla mnie to całkiem nowe doświadczenie, z bardzo wąskim gronem musimy pełnić funkcję ministerstwa spraw zagranicznych, tworzyć politykę zagraniczną Białorusi. Te wszystkie wizyty mają charakter wizyt państwowych, jest przyjmowana jak przywódca kraju. Podczas spotkania z Merkel mieliśmy kolumnę samochodów, obowiązywał protokół dyplomatyczny. Natomiast podczas spotkania z Macronem francuski przywódca był w towarzystwie szefów kluczowych resortów, najważniejszych ludzi we Francji. Rozmawialiśmy 30 minut. Na Słowacji towarzyszyło nam osiem samochodów lokalnej policji. Nie jesteśmy obeznani w świecie polityczno-dyplomatycznym. To trudne, bo trzeba się dopasowywać do zasad. A przecież jestem rewolucjonistą, a Swiatłana politykiem dopiero od trzech miesięcy.
Ale czy z tych spotkań wynika coś namacalnego?
Chodzi o miliony dolarów, które idą na wsparcie represjonowanych. Chodzi o ogromną pomoc humanitarną, korytarze humanitarne dla rannych. Najważniejsze, że zdobywamy kontakty dla nowej Białorusi.