Natychmiast okazało się, że był to tylko żart Reagana w czasie próby mikrofonu przed wystąpieniem radiowym nagrywanym na jego farmie Rancho del Cielo.
Ryzykowny dowcip został nagrany, wiadomość wydostała się do dziennikarzy i wybuchła medialna burza. Przeciwnicy polityki zagranicznej Reagana triumfalnie ogłosili, że owo nagranie z 11 sierpnia 1984 roku dowodzi, iż przywódca USA ma wobec Związku Radzieckiego agresywne zamiary i jest zacietrzewiony. Zwolennicy twardej linii z kolei wskazywali, że żart rzeczywiście był ryzykowny, ale dodawali, że system komunistyczny panujący w ZSRR warto nazywać po imieniu – także takimi określeniami jak „imperium zła”.
Do Polski wiadomość o prezydenckim dowcipie dotarła dzięki zachodnim rozgłośniom i wprawiła miliony Polaków w szampański humor. W przygnębiającej atmosferze przemocy pod rządami ekipy generała Jaruzelskiego, w aurze przekonania o wszechmocy sowieckiego imperium – żart o delegalizacji i bombardowaniu ZSRR podnosił Polaków na duchu.
Tydzień później, 17 sierpnia 1984 roku, Ronald Reagan wystosował specjalne przesłanie z okazji 40. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Zwracając się od zaproszonych na spotkanie weteranów Armii Krajowej, prezydent USA powiedział wówczas:
„Z kart historii płynie ta nauka, że Polska może być podbita, ale nigdy nie będzie pokonana. Może być zmuszona do posłuszeństwa, ale nigdy się nie podda. Może ulec presji, ale nigdy nie pogodzi się z obcym panowaniem i pozbawieniem danej przez Boga wolności”. Również dzięki takim patetycznym wypowiedziom Reagan był tak mocno kochany nad Wisłą.