"Z paru względu musimy odwołać manifestacje w Warszawie. Nie możemy narażać całego kraju na nagły wzrost zachorowań w związku z naszą manifestacją" – tłumaczy odwołanie protestu „Brać Górnicza" w mediach społecznościowych.
Mieli walczyć o kopalnie
Do Warszawy miało przyjechać w sobotę co najmniej kilkuset górników, którzy mieli dołączyć do protestu przedsiębiorców.
Ich protest miał dotyczyć m.in. ochrony polskiego rynku węgla, wypowiedzenia pakietu klimatycznego, restrukturyzacji zatrudnienia czy też domagali się od rządu opracowania polityki energetyczno-wydobywczej.
"My Bracia Górnicy w tym ciężkim dla naszego państwa okresie postanowiliśmy działać solidarnie z przedsiębiorcami, wspomagając ich na - można śmiało to powiedzieć - polu walki. To ostatni dzwonek dla nas w obliczu upadłości naszego polskiego dobra, jakim jest przemysł wydobywczy, musimy działać powyżej podziałami" – napisano na facebookowej grupie „Brać Górnicza", która liczy ponad 16 tys. członków.
W wezwaniu podkreślono, że jeśli teraz górnicy nie zaprotestują w Warszawie, to na Śląsk zostaną wysłane oddziały Obrony Terytorialnej i policji do "pilnowania" tego sektora. "Brać Górnicza" uważa, że niedługo "większość górników wraz z rodzinami wyląduje na kwarantannach", w efekcie czego po 1-2 miesiącach "nie będzie po co wracać na kopalnie".