Podczas aktu seksualnego nie sposób, na ogół, zachować wymaganego w czasie epidemii dystansu społecznego – zwraca uwagę całkiem poważnie grupa posłów do Bundestagu, proponując wykorzystanie obecnego kryzysu do zmiany niezwykle liberalnego prawa o prostytucji.
Autorzy apelu skierowanego do członków parlamentu oraz szefów rządów landowych proponują na początek, aby nie luzować wprowadzonych w marcu przepisów zakazujących działalności domów publicznych. Zamiast ich ponownego otwarcia należałoby uruchomić szereg programów ułatwiających zatrudnionym w branży kobietom i mężczyznom wyjście z zawodu.
Za wzór mogłyby posłużyć doświadczenia szwedzkie, gdzie dla zrywających z zawodem organizowana jest pomoc mieszkaniowa czy różnorakie kursy.
Ale w Niemczech jest od dawna inaczej. Konkretnie od 2001 r., czyli od wprowadzenia przez rząd SPD i Zielonych pod wodzą Gerharda Schrödera ustawy traktującej prostytucję jako zawód jak wszystkie inne, a więc objęty ubezpieczeniami społecznymi, zasiłkami w czasie bezrobocia i świadczeniami emerytalnymi. W ogromnej mierze jest to fikcja, gdyż z szacowanych 400 tys. pracowniczek i pracowników branży jedynie 33 tys. jest zarejestrowanych.