W poniedziałek rządzący od ponad ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko spotkał się z szefem Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Waleryjem Wakulczykiem. Komentując weekendowe protesty na Białorusi oświadczył, że wie "skąd wieje wiatr". - Niestety nie z tej strony, z której chcielibyśmy. Jesteśmy jednak gotowi do każdego wiatru - mówił, cytowany przez rządową agencję Biełta.
- Bezpieczeństwo państwowe jest podstawą podstaw. To do KGB, łącznie z prezydentem, należy kluczowa rola dotycząca obrony niepodległości i suwerenności naszego państwa. Cele nam są znane: chcą zorganizować Majdan przed wyborami prezydenckimi albo w dzień wyborów (odbędą się na Białorusi 9 sierpnia-red.) Tak planowano - mówił Łukaszenko. - Chcę wszystkich uprzedzić, wszystkich, którzy nas słyszą, wszystkich "majdanutych" (zwolenników masowych protestów - red.), że Majdanu na Białorusi nie będzie - grzmiał.
Prezydent Białorusi, jak relacjonuje rządowa gazeta SB (wcześniej „Radziecka Białoruś”) stwierdził, że dyskutować można, ale tak „by nie przeszkadzało to innym”.
- W kraju powinien być porządek. Nie powinniśmy dopuścić, by rozmaite bandy kryminalistów krążyły tu z zawiniętymi rękawami. Ludzie, nie daj Bóg, pomyślą, że wróciło Gestapo, zaczęła się wojna. Nie powinniśmy do tego dopuścić, ja do tego nie dopuszczę. Powiedziałem już wojskowym, że będę samotnie przeciw nim walczyć, jeżeli będzie taka potrzeba, ale nie brakuje oficerów, którzy zdolni są obronić swój kraj – mówił.
Po piątkowym aresztowaniu popularnego blogera Siarheja Cichanouskiego, tysiące Białorusinów wyszło w niedzielę na ulice miast, by złożyć swój podpis pod kandydaturą jego żony - Swiatłany Cichanouskiej.