Korespondencja z Grodna
Dymisja szefa reżimowego Związku Polaków na Białorusi Stanisława Siemaszki otwiera drogę do zjednoczenia skonfliktowanych od 2005 roku części polskiej organizacji – tak uważa wielu Polaków na Białorusi.
O tym, że Siemaszko, grodzieński biznesmen polskiego pochodzenia, zrezygnował z narzuconej mu przez władze w Mińsku w 2009 roku funkcji prezesa nieuznawanej przez Warszawę części ZPB, napisaliśmy wczoraj. Oficjalne powody to „sytuacja rodzinna". Ale jak powiedziała nam szefowa Rady Naczelnej łukaszenkowskiego ZPB Jadwiga Łysa, Siemaszko mówi, że nie radzi sobie z łączeniem funkcji szefa organizacji z prowadzeniem biznesu.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że chęć odejścia z uciążliwej dla biznesmena funkcji społecznej Siemaszko zgłaszał już wcześniej. Jego otoczenie bezskutecznie namawiało do powrotu na stanowisko prezesa Józefa Łucznika, pierwszego szefa reżimowej części ZPB po rozłamie organizacji, do którego doszło w 2005 r. Wówczas Mińsk unieważnił zjazd związku, w tym wybór Andżeliki Borys na prezesa. Od tego czasu uznawana przez Warszawę część ZPB działa nielegalnie; po rezygnacji Borys w 2009 r. zastąpiła ją Anżelika Orechwo.
– Po dymisji Siemaszki zaistniała sytuacja, w której żadna z części ZPB nie jest kierowana przez prezesa wybranego na zjeździe – zauważa w rozmowie z „Rz" wieloletni działacz, należący do opozycyjnej części Związku Józef Porzecki. Jego zdaniem otwiera to szansę na podjęcie dialogu między reżimową i opozycyjną częścią ZPB w celu zwołania zjazdu zjednoczeniowego.