Po niedzielnej klęsce wyborczej CDU w Berlinie pani kanclerz stwierdziła, że winna jest obywatelom dodatkowe wyjaśnienia, uznając że zjazd w dół jej partii jest wynikiem jej polityki imigracyjnej. – Nie uciekam od odpowiedzialności – powiedziała w poniedziałek.
Przyznała, że zbyt długo łudziła się nadzieją, że będzie przestrzegana procedura dublińska, która oznacza, że uchodźcy mogą się ubiegać o azyl polityczny wyłącznie w kraju, do którego przybywają z kraju zagrożenia. Tymczasem po przybyciu do Europy kierowali się z Grecji i innych krajów bezpośrednio do Niemiec. Mówiła, że nie wyrzeka się swych słów: „Wir schaffen das" (Damy radę) z września ubiegłego roku, uznawanych w Europie za zaproszenie imigrantów do Niemiec. – W słowa te włożono już tyle treści, że stały się pustą formułą – powiedziała, zaznaczając, że uznaje je za słuszne i jest przekonana o „gotowości do pomocy" wśród swych współobywateli. Mówiła też, że chętnie cofnęłaby czas „o wiele lat wstecz, tak by móc się wspólnie z niemieckim rządem i wszystkimi odpowiedzialnymi lepiej przygotować".