Anna Politkowska była i pozostanie jedną z najwybitniejszych dziennikarek w najnowszej historii Rosji. Zastraszano ją, śledzono i nawet próbowano otruć. Mimo wszystko pozostawała zawzięta, precyzyjna i nieprzekupna. 7 października 2006 r. została zamordowana w windzie na klatce schodowej przy swoim moskiewskim mieszkaniu. Zabójca oddał cztery strzały, jeden w głowę. Wstrząsnęły one nie tylko Rosją. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że tego dnia na Kremlu urodziny obchodził Władimir Putin. A ona była przecież jednym z najgłośniejszych krytyków jego rządów. – Pracowaliśmy razem, dostarczałem Annie informacje do publikacji. Nie została zamordowana przypadkowo. Wchodziła tam, gdzie było najbardziej gorąco. Grożono jej, ale zawsze szła do końca, była niezwykle odważną dziennikarką – mówi „Rzeczpospolitej" Lew Ponomariow, dysydent i wieloletni obrońca praw człowieka w Rosji, a niegdyś współpracownik legendarnego profesora Andrieja Sacharowa. – Dopóki w Rosji będzie rządził Władimir Putin, nie poznamy nazwiska zleceniodawcy tego morderstwa – dodaje.