W zgodnej opinii widzów i obserwatorów Olaf Scholz, kandydat SPD na kanclerza, wygrał ostatnią debatę telewizyjną przed niedzielnymi wyborami do Bundestagu z konkurentami z Zielonych oraz CDU/CSU. Wygrał też sondażowo poprzednie dwie debaty i od tygodni prowadzi w badaniach oceny kompetencji kanclerskich. Co więcej, SPD prowadzi nadal z przewagą pięciu punktów procentowych nad CDU/CSU, partią Armina Lascheta, która może liczyć na ok. 21 proc. poparcia. Zieloni, którzy jeszcze kilka miesięcy temu byli na czele, spadli na trzecią pozycję (ok. 15 proc.) i ich kandydatka Annalena Baerbock nie ma już szans na objęcie urzędu po Angeli Merkel.
Wiele wskazuje więc na to, że największe szanse ma 63-letni Scholz. Ale w poniedziałek miał jeszcze jedną ważną przeszkodę do pokonania. Było nią nieformalne przesłuchanie w Komisji Finansów Bundestagu, która bada okoliczności niedawnych rewizji w resortach sprawiedliwości i finansów. Dokonano ich z inicjatywy prokuratury z Osnabrück prowadzącej śledztwo przeciwko Financial Intelligence Unit (FIU) w Kolonii. Jest to w dużej mierze niezależna instytucja zajmująca się przypadkami prania pieniędzy i finansowaniem międzynarodowego terroryzmu, podlegająca jednak prawnie resortowi Olafa Scholza. Pojawiło się więc pytanie, czy jako minister działał on właściwie w jednej ze spraw, w której prokuratura postawiła FIU zarzuty związane z transferem do Afryki 1,7 mln euro, jakiego dokonał jeden z banków.
Czytaj więcej
Olaf Scholz, który w zbliżających się wyborach do Bundestagu jest kandydatem SPD na nowego kanclerza Niemiec, wygrał telewizyjną debatę z udziałem swojego głównego rywala, lidera CDU, Amina Lascheta - wynika z sondażu przeprowadzonego tuż po zakończeniu debaty.
Spokojny i zrelaksowany Scholz wyjaśniał, że rozbudowywał w ostatnich latach kadrowo FIU, tak aby instytucja ta była w stanie zajmować się rosnącą lawinowo ilością zgłoszeń o podejrzanych transferach pieniężnych.
Wszystko to dzieje się na kilka dni przed wyborami i nie brak głosów, że sama dyskusja o przestępczości finansowej może Scholzowi zaszkodzić. Tym bardziej, że nazwisko ministra finansów pojawia się od dawna często w kontekście skandalu z udziałem bankierów i maklerów zaangażowanych w miliardowe transakcje typu cum-ex. Chodzi o taki obrót akcjami w dniu wypłaty dywidendy, żeby uzyskać wielokrotny zwrot podatku od zysków kapitałowych, który de facto został zapłacony tylko raz. Scholzowi zarzucano także zaniedbania w sprawie bankructwa giganta technologicznego firmy Wirecard, gdy okazało się, że z aktywów firmy zniknęło 1,9 mld euro.