Liczba zachorowań i zgonów spowodowanych korona wirusem rośnie, przybliżając się do rekordowych poziomów z ostatniej zimy, kiedy to odnotowano w USA trzecią, największą falę zachorowań. Dziennie pojawia się 170 tysięcy nowych infekcji oraz 1800 osób umiera. Przy czym, liczby te rosną z dnia na dzień. Największy problem za sprawą wariantu Delta niechęci mieszkańców do szczepień oraz do noszenia masek jest na południu kraju.
Chociaż w takich stanach, jak Floryda i Luizjana, gdzie lato przebiegło pod znakiem rekordowych zachorowań, sytuacja się poprawia, to teraz rekordy padają w Kentucky, Georgii, Waszyngtonie, Utah czy Tennessee. Szpitale tam przechodzą taki kryzys, jaki obserwowany jest wszędzie, gdzie pojawia się epicentrum zachorowań: brak łóżek na oddziałach intensywnej terapii, braki personelu oraz odwołane operacje.
– Nasze szpitale są na skraju załamania – mówi w wywiadzie dla Associated Press, dr Steven Stack komisarz ds. zdrowia publicznego w Kentucky. – Próbowaliśmy edukować, opierając się na nauce, ale myślę, że większość edukacji teraz odbywa się poprzez tragedię, rodzinną tragedię – dodaje dr Ryan Stanton, lekarz izby przyjęć w Kentucky.
Większość pacjentów trafiających do szpitali to osoby niezaszczepione, co zmusiło tydzień temu prezydenta Joe Bidena do podjęcia najbardziej zdecydowanego kroku w walce z pandemią – nakazania szczepień pracownikom sektora federalnego oraz prywatnego. Wciąż 80 milionów Amerykanów jest niezaszczepionych, w tym część pracowników służby zdrowia. – Czytamy i słyszymy wstrząsające historie osób umierających, które odmówiły szczepienia. To jest pandemia niezaszczepionych – powtarza prezydent Biden.
Tymczasem w całym kraju życie wraca do kształtów przypominających te sprzed pandemii. m.in. dzieci wróciły na zajęcia do szkół.